Przedwczoraj Włodzimierz Knurowski, słynny w całej Polsce gospodarz z Poręby Spytkowskiej w powiecie brzeskim miał być eksmitowany. Napisał jednak odwołanie do Sądu Rejonowego w Brzesku i termin egzekucji odroczono. Niedawno złożył też pozew do Trybunału w Strasburgu. Żąda od państwa polskiego pięciu milionów euro odszkodowania. Jak do tego doszło - Kiedy zaczęło się rozpadać moje małżeństwo, postanowiłem, że wyprowadzę się z Iwkowej - wspomina Knurowski. - Pojawiła się szansa kupna 60-hektarowego pola w Porębie Spytkowskiej, po wielu perypetiach udało mi się tę ziemię wydzierżawić. Byłem szczęśliwy. Wiedziałem, że czeka mnie mnóstwo pracy, ale chciałem rozbudować gospodarstwo, hodować zwierzęta. Nie wiedziałem, że pole znajduje się na terenie zalewowym. Krakowska Akademia Rolnicza, z którą podpisywałem umowę nie zająknęła się na ten temat ani słowem. Marzenia Knurowskiego zniszczyła powódź 1997 roku. Z tego upadku rolnikowi nie udało się podźwignąć. Niskie odszkodowania i zapomogi nie pokryły szkód. - Zacząłem walkę z urzędami, przyjeżdżały komisje z niezliczonych instytucji, każda napisała raport i na tym się kończyło - mówi. Twierdzi, że straty, jakie poniósł w latach 1997-2001 wynoszą 900 tys. zł. Jego zobowiązania wobec banku i Akademii Rolniczej to z kolei 72 tys. zł. Nie chciał pomocy. - Pamiętam spotkanie w urzędzie miejskim, w którym brali udział przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, Akademii Rolniczej, banku i kilku jeszcze innych instytucji. Proponowano panu Knurowskiemu wiele rozwiązań, ale z żadnego nie skorzystał - twierdzi tymczasem burmistrz Brzeska Jan Musiał. Bank oferował umorzenie długów, pani z Kancelarii zaproponowała, że może dostać ponad 30 hektarów ziemi w innym rejonie Polski, miasto wreszcie proponowało mu mieszkanie socjalne. Żadna z tych propozycji z zainteresowaniem Knurowskiego się nie spotkała. Stwierdził, że nic nie chce, bo nie jest żebrakiem i że sam na życie może zapracować. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brzesku wyliczyli, że rolnik z Poręby w postaci zapomóg, sfinansowania kolonii dla dzieci, ziarna siewnego i umorzeń zaległych opłat dostał w sumie około 120 tys. zł. Przed Trybunałem Niedawno Knurowski złożył pozew do Trybunału w Strasburgu. Kilka dni temu dostał odpowiedź, że jego sprawa wpisana została do rejestru i zostanie rozpatrzona. - Za lata cierpień dzieci i moich, za poniewierkę i straty, jakie poniosłem zażądałem od państwa polskiego pięć milionów euro odszkodowania. Chciałbym, żeby dokładnie sprawdzono wyroki, jakie zapadły w mojej sprawie. Będę czekał na sprawiedliwość mówi Knurowski. - Jest wielu poszkodowanych ludzi, którzy znajdują się w gorszej sytuacji niż pan Knurowski, ale nie każdy od razu odwołuje się do Strasburga. Pięć milionów euro to ogromna kwota - mówi burmistrz Musiał, a jeden z sąsiadów Knurowskiego, zapytany o wysokość odszkodowania, robi palcem kółko na czole. - Najpierw procesował się z browarem i chciał pięć milionów złotych odszkodowania za zalane pola, teraz przeniósł się do Strasburga. To jest jego sposób na życie. Ale stajni to nie chciało mu się wyremontować - dodaje. Knurowski jest także umówiony na spotkanie z ministrem sprawiedliwości. Po rozmowie ze Zbigniewem Ziobrą wiele sobie obiecuje. Zofia Sitarz