- Tego, co wypowiedziałem wydawnictwu Arcana, nie nazwałbym wojną, bo wojna kojarzy się negatywnie - tłumaczy mecenas. - Był to impuls. Instynktowne oburzenie. W obronie Lecha Wałęsy. Pierwszy raz w życiu zrobiłem coś, czego nie przemyślałem. Reszta jest tego konsekwencją, ale drugi i trzeci raz postąpiłbym tak samo. Książka "Lech Wałęsa. Idea i historia" oparta jest na pracy magisterskiej obronionej przez Pawła Zyzaka na Uniwersytecie Jagiellońskim w czerwcu 2008 roku. Promotorem pracy był prof. Andrzej Nowak, a recenzentem prof. Zdzisław Zblewski. Pisząc o Lechu Wałęsie, Zyzak korzystał z kilkuset wcześniej opublikowanych źródeł oraz z materiałów archiwalnych i wywiadów z 53 osobami. 13 odpytanych osób zastrzegło sobie anonimowość. Zyzak chciał też porozmawiać z głównym bohaterem książki, ale spotkał się z odmową. Książka wywołała wiele kontrowersji, przede wszystkim z uwagi na dowody mające świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z bezpieką. Były prezydent nie krył oburzenia. Mówił, że jeśli te wątki nadal będą opisywane, wyjedzie z kraju. "Instynktowne oburzenie" poczuł również mec. Rydiger. Złożył pozew przeciw wydawnictwu, które opublikowało książkę. Gdy wyrok okazał się dla adwokata niekorzystny, pozwał Arcana jeszcze raz. W imieniu kolejnej pokrzywdzonej publikacją: Anny Domińskiej, córki Lecha Wałęsy. - Kto kogo znalazł? Pan ją czy ona pana? - Nigdy nie szukałem klienta - zapewnia Rydiger. - To znaczy pani Anna pana znalazła i poprosiła o reprezentowanie w tej sprawie? - Po prostu cieszę się, że mogę tę sprawę prowadzić. To dla mnie zaszczyt i nie wątpię, że zakończy się sukcesem. Być może to nie adwokat, lecz medialny szum wokół niego i wokół sprawy Zyzaka przyciąga kolejnych pokrzywdzonych. Po Annie dołączył do tego grona Józef Drogoń, jej ojciec chrzestny, autor kilku zdjęć umieszczonych w książce. Mecenasa Rydigera łatwo znaleźć nie tylko za sprawą medialnego szumu, ale także dlatego, że jako jeden z nielicznych adwokatów na swojej stronie internetowej oferuje usługi przez telefon 0-700... Płatne 7,63 zł brutto za minutę. Arcana kontra Arcana W październiku zeszłego roku mec. Rydiger założył wydawnictwo, by być - jak tłumaczył mediom - obrzydliwie bogatym wydawcą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby powołanej przez siebie spółki nie nazwał "Wydawnictwo Arcana Sp. z o.o.". Wydawca książki Zyzaka, z którym Rydiger toczy spór, nazywa się "Arcana sp. z o.o.". Jedyną różnicą w nazwie spółek jest więc słowo "Wydawnictwo". - Mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją - uważa Zuzanna Dawidowicz, dyrektor spółki "Arcana". - Wydaliśmy już ponad 240 różnych tytułów, a pan Rydiger nie wydał niczego. Chodzi mu tylko o zniszczenie i skompromitowanie naszej firmy. Spółka "Wydawnictwo Arcana" mieści się na... dwóch metrach kwadratowych korytarza kancelarii Rydigera. Te dwa metry mecenas wynajmuje sam sobie. Za 100 złotych. Kapitał zakładowy "Wydawnictwa Arcana" to 5 tysięcy złotych, ale mecenas zapowiada jego powiększenie do 5 milionów zł. Jak dotąd mecenas wysłał zakładom graficznym, Empikowi, drukarni na Zabłociu i wielu innym listę książek wydanych przez "Arcana" Zuzanny Dawidowicz, które - według niego - powinny mu być obowiązkowo odesłane, ponieważ ukazały się po powołaniu przez niego własnych "Arcanów". Wywołał tym potworny zamęt w środowisku wydawniczo-drukarskim. Zuzanna Dawidowicz obawiała się nawet o swoją wiarygodność, gdyż jej partnerzy handlowi nie wiedzieli, jak się w tej sytuacji zachować. - Pan mecenas rozsyła pisma do naszych kontrahentów, żądając niedrukowania naszych książek. I zwrotu drugiego wydania książki Zyzaka swojej spółce - opisuje szefowa spółki "Arcana". Gdy w rozmowie z mecenasem poruszam sprawę jego wydawnictwa, wyraźnie się ożywia... - Czy powołanie do życia "Wydawnictwa Arcana" to prowokacja prawna? Nie widzi pan tu nieuczciwej konkurencji? - Na rynku krakowskim są cztery firmy, które mają w swej nazwie słowo "Arcana"... Jedna to zarząd nieruchomości, jedna Instytut Arcana. Dwie wydają książki... - Jedna z nich to pana firma..? - Mam udziały w tej firmie. Jest to niepodległy podmiot. - Jeszcze raz zapytam: czy to prowokacja? - Pyta pani prawnika, czy łamie prawo? - Jak to możliwe, że pisał pan do kontrahentów spółki Arcana, zakazywał pan druku książek spółki pani Dawidowicz? - To wszystko zgodnie z prawem. To taki odruch z naszej strony. Ja nazywam się Ryszard Rydiger i mówię "Ryszard Rydiger jestem". Uczciwie. A jak ktoś się nazywa Jan Kowalski i przedstawia się "Jan III Sobieski", to jest to nieuczciwe. Mecenas tłumaczy, że drugie wydanie książki Zyzaka wyszło, kiedy wydawnictwo, w którym ma udziały, już istniało. Twierdzi, że spółka Zuzanny Dawidowicz firmowała tę książkę nazwą jego spółki: "Wydawnictwo Arcana", zamiast własną - "Arcana" bez "Wydawnictwo". - Dla mnie, jako prawnika, to niedopuszczalne. Wszelkie prawa przechodzą na podmiot, który widnieje w książce, czyli wydawnictwo, w którym mam udziały - wyjaśnia Rydiger.