Ma to związek m.in. z procederem zdobywania przez polskich naukowców tytułów doktora habilitowanego za granicą. Pracownicy z niewielkich szkół wyższych, chcąc zrobić habilitację, wybierają do tego celu np. słowacki uniwersytet katolicki w Rużomberku. Tylko w ostatnich dwóch latach tytuł dr hab. uzyskało tam 32 Polaków. - Chcielibyśmy, aby otwarcie przewodu nie zależało od władz uczelni, na której dana osoba jest zatrudniona, tylko bezpośrednio od jakości naukowej dorobku zainteresowanego, powiedziała Kudrycka. - I aby ocena tego dorobku była przeprowadzona poza uczelnią macierzystą, ale w kraju. Zależy nam bowiem na tym, aby od wewnątrz nie blokowano karier osobom, które są przekonane, że ich dorobek pozwala im na uzyskanie stopnia doktora habilitowanego. - Ministerstwo w przygotowywanej reformie chce też wprowadzić zasadę oceny jakości kształcenia na podstawie krajowej struktury kwalifikacji. Kiedy zacznie obowiązywać, wówczas będziemy oceniali kierunki studiów na podstawie uzyskanej wiedzy przez studentów, a nie liczby zatrudnionych pracowników. Chcemy też tak zmienić system szkolnictwa wyższego, by nie liczba pracowników, lecz jakość dydaktyki i badań naukowych decydowały o stopniu finansowania, powiedziała Kudrycka "Dziennikowi". Zapytana jak będzie wyglądała taka ocena, minister odparła, że Państwowa Komisja Akredytacyjna będzie oceniała w szerszym stopniu niż dotychczas prace dyplomowe studentów. Będzie uczestniczyła w wykładach, rozmawiała z wybranymi studentami, żeby ocenić, ile naprawdę się nauczyli. Czyli będzie oceniać rzeczywistą wiedzę studenta i na tej podstawie jakość studiów. Zdaniem Kudryckiej to będzie prawdziwa rewolucja, bo wówczas uczelnie, szukając wykładowców, przestaną zabiegać tylko o naukowców z dyplomami i stopniami, ale będą się starały pozyskać naukowców jak najlepszych.