A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci; Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci! Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz" Odgarniane dotąd na bok lub zamiatane pod dywan już nie są do ukrycia. Jest ich za dużo, nie są wcale małe, budzą wstyd, zażenowanie, czasem tylko pobłażliwy uśmiech. Ale owe rupiecie dają też świadectwo prawdzie, bo to nie Marsjanie nam je sprezentowali, wszak to nasza, pospolita rzecz... Może więc warto je uwiecznić, nim ostatecznie trafią tam, gdzie ich miejsce? W związku z surowymi, unijnymi wymogami utylizacji surowców wtórnych, podzieliliśmy je na pięć kategorii. Szmaty * kapelusz Rokity, nikt nie zna powodu, dla którego ten niestary przystojny inaczej polityk, ukrywa łysinę niczym Groucho Marx. Istnieje podejrzenie, że - być może - jest to symptom swoistego poczucia humoru Człowieka z Krakowa. W końcu, przyznajmy, nie chadza w sombrero. * kołnierzyki Sobeckiej, nieprawdą jest, że szata zawsze zdobi człowieka. W przypadku posłanki, zwanej przez niemieckie tabloidy babsztylem, nawet gdyby czesała się jak Juliusz Słowacki, nie zyskałaby na estetyce. Niemniej, zbliża to niebezpiecznie ową leciwą damę do stylu elegancji Jana Marii. * kamasze Dorna, symbol mobbingu polityka wobec lekarzy. Minister-szewc zagroził bowiem, że powoła do wojska lekarzy, którzy olali jego ministerialną wysokość i zapowiedzieli strajk w proteście przeciw haniebnym płacom w służbie zdrowia. Przykład umysłowej ułomności, które urzędnikowi każe karać za skutki, a nie dostrzegać przyczyny. A także arogancji, na trwałe wpisanej w ministerialny zakres obowiązków. * mundur Wehrmachtu, stary gałgan, o który skutecznie potknął się kandydat do prezydentury Don Tusk. Kandydat był bowiem przekonany, że jego dziadziuś grał na trąbie w Armii Zbawienia. Dopiero dobry poseł Kurski uświadomił mu, że owszem, była to armia, ale niemiecka. I nie jest prawdą, że z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu? * becik, popularne urządzenie tekstylne do wyciskania z budżetu państwa lub lokalnego samorządu śmiesznych pieniędzy na poważny cel. Uwaga: nie ściskać za mocno, jeśli w środku jest beneficjent. * moherowy beret, włochate nakrycie głowy, przysługujące obywatelkom powyżej nieokreślonego roku życia i noszone niezależnie od temperatury powietrza. Dla facetów przewiduje się wkrótce moherowe kaptury. Symbol prawicowych sympatii braci Kaczyńskich oraz synonim sponsora o. Rydzyka i jego dochodowego przedsiębiorstwa, zwanego radiem rządowym. * sweterek turecki, odnaleziony w podlaskim szmateksie i do łask przywrócony przez niejakiego Kononowicza, niedoszłego prezydenta miasta Białegostoku, przyszłego kandydata na prezydenta Polski i w ogóle wszystkiego. Szpargały * akcje NFI ojców Rydzyka i Króla, symbol popisowo zmarnowanych inwestycji, za które obaj redemptoryści poszliby do paki, gdyby byli cywilnymi dyrektorami jakiejś państwowej fabryki, na przykład moheru. Przykład tego, że Biblia ma rację pisząc, by Bogu zostawić, co boskie, a cesarzowi co cesarskie. * akt amnestii dla maturzystów, historyczny dokument spisany krwią na końskiej skórze, podpisany przez nie pochodzącego od małpy ministra edukacji. Akt, który zawstydził nauczycieli, uniemożliwił pechowym maturzystom studia na poważnych uniwersytetach i nie przysporzył Giertychom ani jednego głosu w wyborach. * druk delegacji dla agenta do Watykanu, poszukiwany przez Instytut Pamięci Narodowej druczek, na którym widnieje nazwisko Delegata. Delegat kablował tajnym służbom PRL, co powiedział papież delegacji "Solidarności", a co "Solidarność" papieżowi. Dzięki temu wiadomo dziś, kto kręci... * weksle Samoobrony, jedyny dowód lojalności w ferajnie Leppera. Ponieważ Samoobrona nie posiada własnych wartości, musi trzymać swych udziałowców na sznurze finansowym. Wcześniej, gdy lepperowcy nie znali jeszcze zagranicznych wyrazów, nielojalnym członkom po prostu spuszczali manto i golili im łby. Nawet skutkowało... * mapa prezydencka, gdzie Portugalia graniczy z Austrią, żartobliwy gadżet kartograficzny, rodem z programu Szymona Majewskiego, nawiązujący do gafy Lecha Kaczyńskiego, który na mapie Europy dojrzał nieistniejące sąsiedztwa. UFO, czyli obiekty niezidentyfikowane * długa wiązka niecenzuralna; bluzg wydany przez bezdomnego Huberta H., któremu nie spodobały się represje, jakich doznał od rutynowo legitymujących go policjantów. Wiązka (czy raczej: wiązanka?) dedykowana została gliniarzom i - personalnie - prezydentowi państwa, co sprawiło, że Hubert musiał przejść do podziemia i ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości. Wysłano za nim list gończy i brygadę śledczą. To przykład nadgorliwości organów ścigania, którego przedstawiciele nie potrafili uszeregować spraw według ich znaczenia, wiedzieli natomiast, jak usatysfakcjonować przełożonych. * skrót myślowy Macierewicza, wygodna konstrukcja językowa umożliwiająca sformułowanie największego głupstwa, pomówienia czy obelgi. Korzystając ze skrótu a` la Macierewicz można oskarżyć każdego o wszystko. Pod warunkiem, że pleciemy ten skrót w Telewizji Trwam, gdzie zaproszonym gościom naprawdę wolno gadać, co im ślina na język naniesie. * nadużycie semantyczne (słynna wałęsowska nadinterpretacja). Lech Kaczyński tymi słowami oddalił posądzenie funkcjonariuszy PiS Lipińskiego i Mojzesowicza o polityczną korupcję (zob. taśmy prawdy). Prezydent ma rację, negocjacje w sypialni Beger nie były żadną korupcją, tylko etycznym standardem w tej koalicji. Przedmioty użytkowe * nóż do tapet, przyrząd, jakim właściciel miesięcznika "Sukces", Jakubas, ocenzurował wydanie, w którym był tekst mogący nie spodobać się braciom Kaczyńskim. Cała redakcja takimi nożykami wycinała inkryminowany artykuł. Jakubas okazał się zbyt biedny, by nakład zmielić, a zbyt bogaty, by pozwolić sobie na utratę wpływów u władzy. * kolczatka Kurskiego, nie wiedzieć czemu, poczciwina z Gdańska, zwana bulterierem Kaczyńskich, osobiście pozbył się kolczatki, by pokazać, jaki jest dobrotliwy i złożył ją w rupieciarni. A nie lepiej oddać do kościoła jako wotum? * kanister z paliwem, dowód chłopskiej przedsiębiorczości posła Łyżwińskiego (kiedyś z Samoobrony). Rekordzisty w wyciąganiu z budżetu Sejmu nienależnej mu kasy na paliwo do samochodu. Przy czym Łyżwiński nie ma auta. Wyłudził setki tysięcy złotych, które decyzją marszałka Sejmu musiał zwrócić. Prokurator chyba się za to jeszcze nie wziął, by nie zostać posądzonym o zamach stanu. * szafa Lesiaka, najbardziej pojemny mebel naszych czasów. Własność pułkownika SB, który magazynował w niej tajne papiery. W zależności od układu władzy znajdowane są tam materiały obciążające lewicę albo prawicę. Gdyby Lesiak żył w czasach mitologicznych Pandory, nie dorobiłaby się nawet głupiej puszki. * dekoder Rydzyka, urządzenie umożliwiające przyglądanie się pracy rządu RP, gdyż ministrowie gabinetu Jarosława K., gdy chcą się pochwalić nowymi znaleziskami w szafie Lesiaka, jadą do Torunia, by oznajmić to zakonnikom w Telewizji Trwam. Niestety, by oglądać ten kanał, trzeba zakupić dekoder. * teczka Zyty, musiała być ciężka i twarda, bo pani wicepremier, gdy dostała nią w plecy, zniknęła z rządu Marcinkiewicza niczym zdmuchnięta. Dopiero proces lustracyjny pokazał, że teczka jest pusta. Pani Zyta zresztą też. * reklamówka Kaczyńskiej, dobrze utrzymana plastikowa torebka jakiegoś centrum handlowego, w której pani Maria nosi mężowi prezydentowi catering do samolotu. pigułka węgla na biegunkę, niezbędny specyfik w apteczce prezydenckiej, przeciwdziałający efektom niedyspozycji żołądkowej głowy państwa. Jedna pigułka jest w stanie uratować oficjalny szczyt Trójkąta Weimarskiego. Pod warunkiem, że jest zażyta w porę. * puste pudełko na medale po Mundialu, tekturowe pudło przeznaczone na laury, których zabrakło, gdyż nasza reprezentacja futbolowa zagrała jak zawsze, czyli do dupy. widły, które zostawia pod biurem Łyżwiński, gdy uderza w zaloty. Pierwszy amant Samoobrony zyskał sławę potrafiącego zabezpieczyć się przed każdą wpadką. Nie każdy to może o sobie powiedzieć. * oksytocyna, lek używany przez techników weterynaryjnych dbających na co dzień o zdrowie posłów Samoobrony. Aplikowany głównie średniemu aparatowi partyjnemu, by uchronić aktyw przed niepożądanym działaniem liderów. * wanna Wassermanna, legendarne miejsce w Krakowie, gdzie ministra od służb tajnych prąd kopnął. Posądzono o zabójczy spisek Wandę (Gąsiorową), która samobójczo rzuciła się do wanny, bo Wassermanna nie chciała (przeprosić). Ale taka tam już tradycja. Świadectwo zasług i usług * taxi Jurgiela, ekskluzywna, stołeczna korporacja taksówkarska dla duchownych. Gdy trzeba skorzystać z samochodu, wystarczy wykręcić numer telefonu ministra rolnictwa. Wykręcili go wredni dziennikarze, podszywając się pod księdza Rydzyka. Minister Jurgiel posłał po niego własne służbowe auto. To jedyny powód, dla którego pamiętamy o tym nieudanym ministrze. * krzyż Sybiru dla Jaruzelskiego, rodzaj odznaczenia przechodniego, które jest raz nadawane, raz odbierane. Na Syberii mawiano: pa uważaniu. Ponieważ w Kancelarii Prezydenta wnioski orderowe wypełnia ten, kto akurat nie ma nic innego na głowie, więc z rozpędu przyznano go Wojciechowi Jaruzelskiemu, nolens volens sybirakowi. Gdy zakłopotanie kancelistów Lecha Kaczyńskiego sięgnęło bruku, generał odznaczenie zwrócił. Pewnie dostanie je ktoś godniejszy... * CD z nagraniem hymnu w wykonaniu premiera; nagranie unikatowego popisu wokalnego Jarosława Kaczyńskiego. Premierowi przydarzyło się to, co kiedyś szansoniście Enrique Iglesiasiowi, który nie wiedząc, że jego mikrofon jest włączony, buczał coś, co miało uchodzić za piosenkę. Premier znalazł się jednak w większych tarapatach, bo zawiódł go nie tylko słuch, ale też pamięć. * taśmy prawdy, sukces audiowizualny zrealizowany w konspiracyjnej konwencji "przychodzi Rywin do Michnika". Tym razem reżyserii podjęła się rajcowna posłanka Samoobrony Beger, która w rolach dwóch cwanych ale naiwnych obsadziła wytrawnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Ich rzekoma wytrawność rychło przeszła w niestrawność, ale reżyserkę, na cześć skazanego producenta, nominowano do nagrody Złotego Lwa. * faksymilka Jaruckiej, byle pieczątka, która pokonała niezłomnego kandydata lewicy do prezydentury Włodzimierza Cimoszewicza. Ekonomiczny sposób na przeciwnika politycznego, o wiele skuteczniejszy niż ubieranie w sparciały mundur Wehrmachtu członków jego rodziny. * kalendarzyk Anety K., nie mylić z kalendarzykiem małżeńskim. Kajecik, ułatwiający właścicielce niejaką orientację w dniach płodnych oraz hierarchii dopuszczanych partnerów. * probówka z DNA posła Suskiego (PiS). Jedyny wiarygodny test świadczący o tym, czy jest się genetycznym patriotą czy tylko normalną łachudrą. DNA posła Suskiego jest ciągiem biało-czerwonych krzyżyków w białym polu, a nie skręconą spiralą, występującą np. w komórce jakiegoś komucha. Badania świadczą, że patriotyzm Suskiego nie ma sobie równych... Henryk Martenka