Obiektywnie prawo jest tu bardzo nieścisłe, więc można to różnie interpretować - ale warto zwrócić uwagę na fragment: "Niemieckiego grafa próbują naśladować nasze herbowe niebożęta. Też wyrywają od skarbu państwa, co się da. Ale rzadko wyrwanym dobrom potrafią przywrócić blask. Najczęściej nie mają pieniędzy. Kiedyś na utrzymanie tych pałaców i na ich świetność pracowały wielkie latyfundia ziemskie i tysiące chłopów (...). Prywatne pałace w oderwaniu od gospodarki rolnej lub innych źródeł wielkich dochodów muszą zamienić się w ruinę". Jest to jak najbardziej prawda. Ale czy ludzie wyciągają z tego wnioski? Ileż to razy słyszę od prostych ludzi: "Nie zgadzam się na reprywatyzację! Nie należy oddawać właścicielom zagrabionego mienia - bo nas na to nie stać!". Jest, oczywiście, dokładnie odwrotnie: Nie stać nas na to, by były one nadal państwowe!! Myślmy logicznie. Jeśli na utrzymanie tych pałaców potrzeba dochodów z wielkich latyfundiów - to to znaczy, że w rękach państwa albo popadały one w ruinę albo... szły na to ogromne pieniądze, porównywalne z dochodami z wielkich latyfundiów! Powojenna "Rzeczpospolita 2 1/2" (PRL powstała dopiero w 1952 roku!) pozabierała właścicielom ich majątki... i udławiła się nimi jak żaba chrabąszczem. Cała Polska usiana jest rozmaitymi "Domami Kultury" i innymi dziwacznymi tworami pozakładanymi w tych pałacach - do czego musimy nieustannie dopłacać. A druga połowa tych zabytków po prostu niszczała. Zamiast pytać: "Czy godzicie się tym paskudnym hrabiom oddawać pałace powstałe z grabieży ludu pracującego?" - należało pytać prostych, biednych ludzi: "Czy przez kolejne 50 lat chcecie płacić za chleb 2.80 zamiast 2.60 - bo trzeba dopłacać do utrzymania tych skonfiskowanych dóbr?!" A oddać w cholerę! Tak jak stoi. Niech właściciel zrobi z tym, co chce - bo to jego. Uczciwość popłaca. Tych pałaców nie chce jednak oddać Nowa Klasa - urzędników (biorących pensje za administrowanie tymi dobrami i czasem je rozkradającymi), polityków, którzy w tych pałacach za darmo robią juble, artystów umiejących tylko wyciągać od państwa pieniądze i subwencje. Właściciel prywatny nie pozwoliłby ich marnować i rozkradać - dlatego ONI nie chcą, by nastąpiła reprywatyzacja. A oto jeden ciekawy, zupełnie nietypowy przykład. Jak podaje "Ars Regia", pismo polskich masonów: "W dniach 5/6 września 1991 roku, we wnętrzach barokowego pałacu w Ciążeniu nad Wartą - siedzibie Domu Pracy Twórczej oraz Samodzielnej Sekcji Zbiorów Masońskich Biblioteki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu - miało miejsce spotkanie, które z pewnością znajdzie swoje miejsce w historii polskiego wolnomularstwa (...)". Postanowiono na nim powołać Fundację jako "platformę współpracy wolnomularzy i niewtajemniczonych", którzy na nią płacą (uw. JKM). Fundacja ta miała utworzyć kolejną placówkę masonów w pałacu Augustyna Gorzeńskiego w Dobrzycy. Kustoszem stworzonego tam muzeum miał zostać p. prof. Tadeusz Cegielski, W...M...W... Loży Narodowej Polski. Zaprotestowała LPR, zrobiła się chryja. A ja pytam: co ma w Polsce robić mason, jak nie być kustoszem muzeum masonerii!? Tyle że te dwa pałace należało oddać masonom - i niech oni je utrzymują! Bo teraz płaci podatnik - przekonany, że podatki na uniwersytet w Poznaniu idą na naukę... A idą na masonów! janusz@korwin-mikke.pl