Wyrok dożywotniego więzienia Kowalczyk (oskarżony zgodził się na podanie swojego nazwiska i ujawnienie wizerunku) usłyszał w 2003 roku. Po apelacji sąd w 2008 r. skazał go na 25 lat więzienia. Ten wyrok został uchylony i sąd okręgowy po raz trzeci wszczął proces. "Postanowił powiedzieć prawdę" Uniewinnienie mężczyzny było możliwe dzięki zmianie wyjaśnień przez współoskarżonego o zabójstwo Adama S. Sąd przypomniał, że podczas jednej z rozpraw Adam S. "postanowił powiedzieć prawdę" i wyjawił, że Kowalczyk nie ma nic wspólnego ze zbrodnią. Adam S. wskazał, że za zastrzelenie instruktora jazdy konnej, Adama K., odpowiedzialni są dwaj inni mężczyźni. Pierwotnie prokuratura oskarżyła Kowalczyka o udział w przestępstwie, m.in. na podstawie zeznań partnerki zabitego, Iwony C., która była bezpośrednim świadkiem zabójstwa. Kobieta wycofała się potem jednak z tych twierdzeń. Kowalczyk został natomiast uznany we wtorek przez gdański sąd za winnego posiadania broni bez zezwolenia i skazał go za to na 1,5 roku więzienia. Sąd ustalił, że z pistoletu tego zabito Adama K. - Żaden z zebranych w sprawie dowodów nie wskazuje, aby oskarżony wiedział, że jego broń zostanie użyta do zabójstwa - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Magdalena Szewczak. Zlecił zabójstwo z zazdrości Wobec Adama S. sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary i wymierzył mu 10 lat więzienia. Według prokuratury, udział tego mężczyzny w przestępstwie polegał m.in. na znalezieniu zabójcy Adama K. Trzeci oskarżony, Mariusz N., który zlecił zabójstwo instruktora jazdy konnej i nakłaniał do zabójstwa swojego brata Macieja N., gdyńskiego biznesmena notowanego na listach najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", dostał karę 15 lat więzienia. Trzykrotne zamachy na życie przedsiębiorcy były nieudane. Mariusz N. zlecił zabójstwo Adama K. z zazdrości, że jego partnerka Iwona C. związała się instruktorem jazdy konnej. Gdzie są te stracone lata? - Czy można być zadowolonym z tego, że prawie 13 lat przebywało się w areszcie, a sąd po tylu latach uniewinnia - więc gdzie są te stracone lata? - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku Bolesław Senyszyn, obrońca Kowalczyka. Wtorkowy wyrok gdańskiego sądu nie jest prawomocny.