- Nie udało się dotychczas ustalić sprawców tego aktu wandalizmu, jeśli jednak to się stanie, to zostaną o tym poinformowane stosowane służby i to one podejmą decyzję, w jaki sposób, na podstawie przepisów, ukarać sprawców, jakie zastosować sankcje - tłumaczy Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. Włodarz uważa, że obiekt nie będzie w przyszłości bardziej zabezpieczony i przez to mniej dostępny. - Nie planujemy wprowadzania dodatkowych ograniczeń w dostępie do miniatury - jest ona ogrodzona, są stosowne tabliczki. Ograniczenie dostępu w mojej ocenie nie jest wskazane, obiekt ma służyć ludziom, stanowić atrakcję. Niestety, są tacy, którzy jeszcze nie dorośli do poszanowania tego typu inicjatyw i z tym problemem chyba nie uporamy się tak szybko - mówi Rychłowski. Na tę chwilę nie wiadomo, jakie są straty, a raczej ile trzeba będzie zapłacić za odtworzenie zdewastowanych fragmentów. - Co do kosztów naprawy, to trudno teraz coś powiedzieć. Musimy najpierw wezwać na miejsce wykonawcę miniatury, by oszacować koszty - wyjaśnia burmistrz. Magistrat planował w przyszłości kolejne makiety zabytków. Ale na razie wycofał się z tego projektu. - Jeśli chodzi o kolejne miniatury, to mowa jest o wszystkim, tylko jesteśmy teraz u końca kadencji, podsumowujemy budżet, tegoroczne zadania i są w tej chwili ważniejsze sprawy związane z przyszłorocznym budżetem niż realizacja tego typu przedsięwzięć. Kolejny władze mogą wrócić do tej sprawy - uważa Andrzej Rychłowski. AMS