Piotr Duda powiedział dziennikarzom, że Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" zrobiła to, co do niej należało. "Nie mogliśmy już na to patrzeć" - Czujemy ulgę, bo to miejsce tworzyli ludzie, a nie Lenin i prezydent Adamowicz (Paweł Adamowicz - prezydent Gdańska). To jest normalna rzecz, bo zbliżają się uroczystości 31 sierpnia, a przed każdymi uroczystościami się sprząta i myśmy po prostu posprzątali. Miejsce Lenina jest na śmietniku historii - wyjaśnił lider "S". Działacze obradującej od wtorku w Gdańsku Komisji Krajowej "S" planują w środę uczcić 32. rocznicę Sierpnia '80 złożeniem kwiatów pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Duda ocenił, że teraz "nie ma wstydu". - Nie mogliśmy już na to codziennie patrzeć i przekomarzać się z urzędnikami - że raz zasłaniamy, raz odkrywamy - było to wszystko bez sensu. Jak widać Lenin nie jest wieczny i mam nadzieję, że już tu nigdy nie powróci - nadmienił. Order Sztandaru Pracy też zniknął Odpiłowywanie liter za pomocą tarczy elektrycznej trwało ok. pół godziny. Działacze "S" usunęli też metalowy Order Sztandaru Pracy. Wśród związkowców na dachu budynku stoczniowej portierni, gdzie odbywało się usuwanie symboli, był m.in. poseł PiS Andrzej Jaworski. Po zakończeniu całej akcji związkowcy zaintonowali hymn narodowy. W trakcie zdejmowania napisu "im. Lenina" część osób przyglądających się temu skandowała: Solidarność, a jeden z działaczy stoczniowej "S" grał na gitarze strajkowe piosenki. Policja nie reagowała. - Nie będę zdziwiony, jak będziemy pociągnięci do odpowiedzialności. Jak widać, rząd jest silny tam, gdzie nie potrzeba, tam gdzie są afery, to się tym nie zajmuje - stwierdził Duda. To "zamach na cudzą własność" Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Antoni Pawlak powiedział, że "to wydarzenie świadczy o tym, jak daleko Solidarność jest od ideałów Sierpnia '80". - Wtedy nikomu do głowy nie przyszło, żeby ten napis zniszczyć i wyrzucić - dodał. Odcięcie napisu określił jako "zamach na cudzą własność". - Dziwi, że przewodniczący dużego związku zawodowego popełnia przestępstwo pospolite i dziwi, że biernymi świadkami tego wydarzenia byli posłowie Rzeczypospolitej, których obowiązkiem jest prawo stanowić, a nie łamać - oświadczył Pawlak. Wyraził nadzieję, że "policja zajmie się z urzędu tą sprawą". Zwrócił uwagę, że "póki zadymy tam robił Karol Guzikiewicz (wiceprzewodniczący stoczniowej +S+ - PAP), który jest z zadym znany, to był folklor, do tego byli wszyscy przyzwyczajeni, ale jak się włącza duży związek zawodowy, to jest to absolutny skandal i łamanie prawa". Brama swoistym świadkiem historii? Miasto Gdańsk postanowiło przywrócić stoczniowej bramie wygląd z sierpnia 1980 r. i w połowie maja tego roku, w miejscu dotychczasowego napisu "Stocznia Gdańska S.A.", pojawiła się nazwa "Stocznia Gdańska im. Lenina", na bramę wrócił też metalowy Order Sztandaru Pracy. Napis był w tym czasie kilka razy zasłaniany transparentem Solidarności. Przeciwko takim zmianom od początku sprzeciwiła się zakładowa "S", a troje pomorskich posłów PiS złożyło do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie polegającym na propagowaniu idei komunistycznych. Prokuratura umorzyła jednak sprawę, uznając argumenty samorządu, że brama jest swoistym świadkiem historii.