Jak poinformowała we wtorek szefowa Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim Teresa Rutkowska-Szmydyńska, nie wiadomo jeszcze, kiedy formalnie dojdzie do umorzenia postępowania. Prokuratorzy czekają bowiem na wyniki sekcji zwłok oraz innych zleconych badań, w tym np. balistycznych: bez nich nie można zamknąć postępowania. Rutkowska-Szmydyńska wyjaśniła, że ze śledztwa dotyczącego zabójstwa wyłączony został wątek związany z targnięciem się na życie przez sprawcę strzelaniny. Prokurator dodała, że w takich sytuacjach przepisy nakazują śledczym odrębne dokładne wyjaśnienie okoliczności samobójczej śmierci. Badali zachowanie policjantów W ramach postępowania dotyczącego zabójstwa śledczy badali też kwestię związaną z zachowaniem policjantów obecnych na miejscu strzelaniny. Szefowa pruszczańskiej prokuratury poinformowała, że wątek ten zostanie także wyłączony ze śledztwa i prokuratorzy wystąpią z wnioskiem o przeniesienie go do innej jednostki. Prokuratorzy z Pruszcza nie chcą badać tego aspektu, by nie narazić się na zarzut stronniczości: sprawa dotyczy policjantów, z którymi współpracują na co dzień. Poprosili policję o interwencję W nocy z 18 na 19 listopada pruszczańska policja otrzymała zgłoszenie o pojeździe tarasującym drogę wjazdową na teren posesji znajdującej się w przemysłowo-gospodarczej dzielnicy miasta. Droga została zablokowana prawdopodobnie w efekcie sporu, do którego doszło między 57-latkiem a 53-latkiem i jego 30-letnim synem. Dwuosobowy patrol, który przyjechał na miejsce, zastał ojca i syna, którzy poprosili policję o interwencję. Z późniejszych zeznań policjantów wynika, że po jakimś czasie na miejscu pojawił się trzeci mężczyzna i rozpoczęła się dyskusja. Gdy funkcjonariusze byli przekonani, że udało im się załagodzić spór, 57-latek wyciągnął pistolet i w ciągu kilku sekund oddał kilkanaście strzałów: zabił 30-latka, ranił jego ojca, po czym strzelił sobie w głowę. Policjanci natychmiast wyciągnęli służbową broń Jak informował po strzelaninie Maciej Stęplewski z biura prasowego pomorskiej policji, gdy padały pierwsze strzały, policjanci natychmiast wyciągnęli służbową broń i wycelowali ją w napastnika, nakazując rzucenie pistoletu. - W tym momencie napastnik strzelił do siebie - wyjaśniał Stęplewski. Według prokuratury 53-latka, który został postrzelony, i mężczyznę, który strzelał, łączyły interesy - obydwaj prowadzili działalność gospodarczą. Młodszy mężczyzna wynajmował napastnikowi pomieszczenia. Według wstępnych ustaleń to właśnie sprawy biznesowe mogły być przyczyną użycia broni. Broń, z której padły strzały, 57-latek posiadał legalnie.