W połowie maja jeden z gdańskich lokali odwiedzili po służbie dwaj policjanci: naczelnik i zastępca wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej w Gdańsku. Według relacji świadków pijany 34-latek zaatakował nagle jednego z ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy i zaczął go kopać. Kiedy drugi policjant próbował obezwładnić napastnika, ten stracił przytomność. Zmarł mimo reanimacji lekarzy z pogotowia ratunkowego. Dla zachowania bezstronności postępowanie - które miało wyjaśnić, czy gdańscy policjanci w jakikolwiek sposób przyczynili się do śmierci mężczyzny - zostało przeniesiono z Gdańska do Malborka. Jak poinformował PAP prowadzący śledztwo w tej sprawie malborski prokurator Jerzy Wojdan, we wtorek do prokuratury dotarła szczegółowa ekspertyza z sekcji zwłok 34-latka. Lekarze orzekli, że przyczyną śmierci mężczyzny była najprawdopodobniej "ostra niewydolność krążenia". Zdaniem lekarzy u zmarłego wystąpiło migotanie komór serca, do którego przyczyniły się m.in. stres towarzyszący zajściu oraz duża ilość alkoholu, którą wypił. Takie wyniki sekcji potwierdzają zeznania policjantów oraz świadków, że funkcjonariusze w żaden sposób nie przyczynili się do śmierci 34-latka. Jak powiedział PAP prokurator Wojdan, sprawa najprawdopodobniej zakończy się umorzeniem. Dwaj policjanci, którzy uczestniczyli w zajściu, do czasu wyjaśnienia sprawy zostali odsunięci od pełnienia funkcji kierowniczych.