Sprawa wyszła na jaw, kiedy syn oprawcy chciał targnąć się na swoje życie. Zniknął, szukała go policja. Udało się go uratować. W rodzinie coś pękło, zaczęli zeznawać przeciwko mężowi i ojcu. Policja od razu wystąpiła o trzymiesięczny areszt. Wojciech D.* trafił do więzienia. Za trzy miesiące może wyjść na wolność. - Jak wyjdzie, to będzie pięć trupów, bo na pewno się na nas zemści - mówi jego żona Jadwiga D. Kobieta z gminy Czersk mówi, że dramat jej i jej rodziny trwa już od kilkunastu lat. Wojciech D. znęca się nad bliskimi. Pije alkohol, łyka tabletki psychotropowe i traci nad sobą kontrolę. Boją się go wszyscy w okolicy. Sztyletem w głowę 59-letni mężczyzna wciąż mówił swoim bliskim, że ich zabije. Żona była dla niego służącą. - Raz wziął sztylet i uderzył mnie w głowę. Jeszcze mam bliznę - mówi Jadwiga D. Kobieta często była bita i poniżana. Opowiada, że mąż raz chwycił pogrzebacz i zaczął bić ją po plecach. - Przez pięć tygodni nie wstawałam z łóżka. Jak ktoś się pytał co mi jest, to musiałam mówić, że mi dysk wyskoczył, bo groził, że jak się przyznam, to mnie zabije - mówi poszkodowana. Nieraz było tak, że jak D. miał kaprys, to ciągnął żonę za włosy i bił. Klękać na grochu! Katusze przeżywały też dzieci mężczyzny. Kiedy dorosły, szybko uciekały z domu. Teraz został tylko czternastoletni chłopak. Rodzina opowiada, jak ojciec zmuszał dzieci do nauki, bo miał takie widzimisię. - Kazał klękać na małych węgielkach lub na grochu i czytać książkę. Córce raz zawiązał na kostce od nogi sznurek i co chwilę pociągał - mówią. Kilka lat temu D. pobił najstarszego syna. Sprawa trafiła na policję i mężczyzna dostał wyrok w zawieszeniu. Zaraz "spacyfikował" rodzinę i już nikt na niego nie donosił. Najmłodszy opowiada, jak dostawał od ojca za jedynkę w szkole, jak był bity, bo spóźnił się do domu kilka minut. - Nie mogłem zapraszać kolegów, ani się do nich wybierać - mówi chłopak. Wszyscy milczeli Rodzina nie poprosiła o pomoc nikogo. To, co działo się w domu w gminie Czersk było tajemnicą poliszynela. Dlaczego nie dawali znać, że cierpią? Bali się. Na każdym kroku D. przypominał im, że bez wahania może posunąć się do zabójstwa. Ucieczka w samobójstwo Najgorzej sytuację znosiły dzieci. Ich mama mówi, że córka już wcześniej miała myśli samobójcze. Na szczęście nie doszło do tragedii. Teraz też mogło się źle skończyć. Czternastoletni chłopak nie wytrzymał. Miał dość ciągłych awantur, bicia. Nie miał alternatywy. Jedynym wyjściem wydawało mu się odebranie sobie życia. - Syn tego mężczyzny zostawił koleżance notatki, które wskazywały na to, że zamierza targnąć się na swoje życie - mówi komendant czerskiej policji Sławomir Janicki. Złe wiadomości od uczniów trafiły do nauczycieli, ci szybko powiadomili policję. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania. Na szczęście znaleziono zdesperowanego młodzieńca u jego siostry w Chojnicach. Zmienione zeznania Policja przesłuchała chłopaka. Wezwała rodziców. Wojciech D. już z komendy przy Warszawskiej w Chojnicach nie wyszedł. Przestraszona żona znów zeznawała na korzyść męża. Relacja czternastolatka wystarczyła jednak, żeby policja zdecydowała się na 48-godzinny areszt dla 59-latka. - Syn znów zaczął myśleć o tym, żeby się zabić. Bał się, że ojciec wróci i będzie chciał się zemścić za to, że został zatrzymany. Chciał sobie żyły podciąć. Wtedy zdecydowałam, że już czas powiedzieć głośno prawdę. Pojechałam na komisariat do Czerska i zmieniłam zeznania. Powiedziałam tam wszystko - mówi Jadwiga D. Areszt na trzy miesiące Policja nie miała wątpliwości, że trzeba wnioskować do sądu o trzymiesięczny areszt dla mężczyzny. Sąd przychylił się do wniosku. - W tej sprawie przesłuchaliśmy bardzo dużo osób. Potwierdziliśmy zeznania rodziny - mówi komendant Sławomir Janicki. Co będzie jak wyjdzie? Rodzina cały czas jednak żyje w strachu. - Przecież on za trzy miesiące wyjdzie z więzienia. Wróci i nas wszystkich pozabija - mówi żona aresztowanego. - Będzie pięć trupów. Mama, babcia, siostra, ja i on - mówi czternastolatek. - On nie może wyjść z więzienia. Nie może - załamuje ręce pani Jadwiga. Czy żałuje, że w końcu powiedziała prawdę i ujawniła, co działo się w jej domu? - Nie. Zrobiłam to dla syna. Michał Rytlewski *Imiona i pierwsza litera nazwiska wszystkich osób występujących w artykule są zmienione.