- Mężczyzna przyznał się do tego, że uderzył poszkodowanego w twarz i kopnął go w klatkę piersiową - powiedziała Renata Klonowska, szefowa prokuratury Gdańsk-Śródmieście, dodając, że po złożeniu obszernych wyjaśnień 18-latek został zwolniony. Ostatnie ustalenia śledczych wskazują na to, że w pobiciu 27-letniego Bartosza Dyjaka brały udział cztery osoby. Przed kilkoma dniami policja zatrzymała dwóch rzekomych sprawców: 18- i 22-latka, ale - jak dodała prokurator - zebrane w ostatnim czasie dowody wskazują na to, że 22-latek nie brał udziału w pobiciu. - Poszukujemy więc nadal dwóch sprawców - powiedziała Klonowska. Jak dodała prokurator, z wyjaśnień 18-latka, który zgłosił się dzisiaj do śledczych wynika, że między nim a poszkodowanym doszło przed pobiciem do słownej utarczki, podczas której Dyjak używał obelżywych słów. - Według relacji 18-latka uderzenie i kopnięcie poszkodowanego miało być rodzajem zemsty za wyzwiska - powiedziała Klonowska. Prokurator dodała, że 18-latek zeznał, że nie zna innych osób, które brały udział w pobiciu. Do pobicia 27-letniego Bartosza Dyjaka doszło w nocy 12 września na przystanku autobusowym przy ul. Targ Sienny. Mundurowi ustalili, że zanim pokrzywdzony doszedł do przystanku, na którym miał wsiąść do nocnego autobusu, podszedł do grupki osób stojącej nieopodal przystanku. Po krótkiej rozmowie z nimi, 27-latek wszedł pod wiatę. Po chwili pojawił się tam jeden z mężczyzn, z którym wcześniej pokrzywdzony rozmawiał. Zaraz za nim przybiegli pozostali trzej. Wszyscy zaczęli bić 27-latka po całym ciele. W pewnym momencie zostawili go i odeszli. Mimo, że zdarzenie zarejestrowała kamera miejskiego monitoringu, dwaj domniemani sprawcy pobicia zostali zatrzymani dopiero 1 października. Okazało się też, że ustalenie dokładnego przebiegu zdarzeń utrudnia wiata przystankowa, która częściowo zasłoniła uczestników zajścia. Jak powiedział Grzegorz Dyjak, brat pokrzywdzonego, stan 27-latka, który na skutek pobicia doznał mikrouszkodzeń mózgu, nadal jest poważny. - Od kilku dni bratem zajmują się m.in. psycholodzy, logopedzi i powoli widać nieznaczną poprawę - poinformował Dyjak. Za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu powyżej siedmiu dni grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.