Strażacy przeszukujący gruzy budynku byłych zakładów mięsnych w Gdańsku, znaleźli zwłoki 21-letniego mężczyzny. Przed południem zawalił się strop budynku - pod gruzami znaleźli się dwaj poszukiwacze złomu - jednemu udało się wydostać o własnych siłach. Niestety - pod gruzami pozostał jego kolega. Akcja ratunkowa przez cały czas była utrudniona, strażacy nie mogli używać ciężkiego sprzętu - bo jak tłumaczyli - budynek grozi dalszym zawaleniem. Tak zresztą się stało. Na szczęście, żaden z pracujących na miejscu strażaków nie został cięzko ranny. Posłuchaj relacji Adama Kasprzyka: Byłe zakłady mięsne to zrujnowane i zdewastowane budynki. Codziennie przychodzą tu okoliczni mieszkańcy, kradną cegły i metalowe części. Na miejscu tragedii doszło do przepychanek między strażakami i policjantami, a mieszkańcami okolicznych domów. Zarzucali oni służbom, że zbyt wolno pracują. Wypadek w Gdańsku to kolejna taka tragedia. Wczoraj w Mysłowicach pod gruzami budynku przeznaczonego do rozbiórki zginął 16-latek. Więcej na ten temat 30 maja z kolei w centrum Poznania doszło do zawalenia się stropu w budynku, który był co prawda niezamieszkały, ale krótko przed katastrofą świadkowie widzieli bawiące się tam dzieci. Więcej na ten temat Przy okazji tych tragedii powróciły pytania: co zrobić z budynkami przeznaczonymi do rozbiórki. Z problemem opuszczonych i okradanych domów próbują radzić sobie władze Zabrza. Miesiąc temu rozpoczęto tam specjalną akcję. Gmina na bieżąco przygotowuje spis budynków do rozbiórki. Następnie należy ustalić właściciela. W końcu następuje decyzja o zabezpieczeniu budynku lub jego rozbiórce. Do rozbierania wysokich budowli wykorzystywane są specjalistyczne firmy; wykorzystywane jest także wojsko. W akcję miasto próbuje także wciągnąć bezrobotnych; mogą rozbierać małe niestwarzające zagrożenia budynki. I co najważniejsze to, co uda im się uzyskać, mają dla siebie. Zarabiają bezrobotni, korzysta też gmina. Jak do tej pory jeden bezrobotny z Zabrza podpisał już kilka umów pozwalających mu prowadzać takie rozbiórki.