Skażona partia trafiła do szpitali w grudniu ub.r., ale sprawa ujrzała światło dzienne dopiero pół roku później. Przez ten czas niewiele zrobiono, by ochronić pacjentów przed śmiertelnym zagrożeniem. Nie wiadomo też dokładnie, ile brudnych strzykawek znalazło się w szpitalach i przychodniach. Jako pierwszy problem dostrzegł szpital w Radomiu, który zamówił ich około 60 tys. Czarne plamki wewnątrz strzykawki dostrzeżono najpierw na okulistyce, później na innych oddziałach. - Najpierw myślałam, że to farba ze znakowania strzykawek - mówiła Marzena Barwicka, kierowniczka Działu Zamówień Publicznych i Zaopatrzenia radomskiego szpitala 'Dziennikowi', który jako pierwszy opisał tę sprawę. - Zwróciliśmy większość dystrybutorowi, a kilka przekazaliśmy prokuraturze do badań. Biegli zwlekali z wydaniem opinii do końca lipca. Jej treść jest jednak przerażająca: "stwierdzono fragmenty owadów i ciemnego pyłu, brak jałowości". - Gdyby pacjent dostał taką strzykawką zastrzyk dożylny, mógłby umrzeć wskutek zaczopowania naczyń - mówi prof. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków. - Strzykawki muszą być jałowe. Nie może być w nich żadnych zanieczyszczeń. Wciąż nie wiadomo czy skażone strzykawki trafiły na Pomorze i do Trójmiasta. Wiadomo, że na pewno nie były one używane w największym pomorskim szpitalu, czyli Akademickim Centrum Klinicznym w Gdańsku. - Nie korzystamy z produktów firmy Becton Dickinson - usłyszeli reporterzy Radia Gdańsk w dziele zaopatrzenia medycznego kliniki. Skażonych strzykawek nie ma też Szpital Wojewódzki w Gdańsku. Wojewoda pomorski nakazał wczoraj przeszukać magazyny we wszystkich szpitalach w pomorskiem. Zdziwienie może budzić to, że producentem feralnych strzykawek jest firma Becton Dickinson, która zwykle słynęła z produkcji najwyższej jakości jednorazowego sprzętu medycznego. Tymczasem producent przez ponad pół roku udawał, że nic się nie stało. - Amerykańska centrala firmy Becton Dickinson uważa zaistniałą sytuację za bardzo poważną i dołoży wszelkich starań w celu jej wyjaśnienia - taką deklarację dopiero w ostatnich dniach przekazał polskim urzędnikom Marcin Koenig, dyrektor polskiego przedstawicielstwa koncernu. Kiedy i jak zanieczyszczenia dostały się do strzykawek? Najprawdopodobniej po wyprodukowaniu strzykawek i przed ich zapakowaniem. Czy ucierpiał któryś z pacjentów? Tego radomskiej prokuraturze - która od kilku miesięcy prowadzi śledztwo w tej sprawie - nie udało się jeszcze ustalić. ms