Uznana przez prokuraturę za zabójczynię 50-letnia dziś Jolanta W.-K. tuż po zniknięciu swojego długoletniego partnera (miała z nim dwoje dzieci) utrzymywała, że Sławomir K., zajmujący się m.in. handlem i interesami prowadzonymi w krajach wschodniej Europy, został uprowadzony. Pod tym kątem prowadzone było w 2001 roku postępowanie policji, które nie przyniosło jednak efektu. We wtorek, na pierwszym posiedzeniu sądu w tej sprawie, kobieta zeznała, że nie wie nic na temat zabójstwa. Według niej jej partner żyje i ukrywa się. Kobieta stwierdziła, że kilka lat po zniknięciu skontaktował się z nią. "Spotkaliśmy się kilka razy na terenie Stanów Zjednoczonych" - mówiła Jolanta W.-K. Dodała, że Sławomir K. miał jej powiedzieć, iż uciekł z Polski, bo groziło mu jakieś niebezpieczeństwo i zabronił jej informować kogokolwiek - w tym policję - o tym, że żyje. We wtorek świadkami na rozprawie miała być trójka dorosłych już dzieci Jolanty W.-K.: dwie córki, których ojcem był Sławomir K. oraz syn z poprzedniego związku. Córki odmówiły składania zeznań. Zdecydował się na nie syn - Sylwester, dla którego Sławomir K. był ojczymem. Syn zeznał, że stosunki między matką a ojczymem układały się dobrze. Jak powiedział, nie było go w kraju w momencie zniknięcia Sławomira K., matka niezbyt chętnie rozmawiała z nim na ten temat, a inni znajomi i członkowie rodziny przedstawiali różne, rozbieżne wersje tego, co mogło się zdarzyć. Według prokuratury 50-letnia dziś Jolanta W.-K. zabiła Sławomira K. strzałem w głowę. Do zabójstwa miało dojść w lutym 2001 w Sopocie. Ciało mężczyzny miało zostać zalane betonem w posadzce jednego z garaży na terenie Trójmiasta. Po jakimś czasie rodzina Sławomira K. poinformowała o jego zniknięciu. Wówczas jednak śledczy (opierający się na informacjach uzyskanych m.in. od domniemanej zabójczyni) byli przekonani, że mężczyzna został uprowadzony i pod tym kątem prowadzone było postępowanie. Dopiero w 2006 r. policja i prokuratorzy otrzymali informację, że Sławomir K. mógł zostać zabity przez konkubinę. Zeznał tak kolejny partner życiowy Jolanty W.-K., który sam zgłosił się na policję. Mężczyzna opowiedział też, że kilka lat po zabójstwie pomógł Jolancie W.-K. wykuć szczątki zabitego z betonowej podłogi garażu, przewieźć je w ustronne miejsce i spalić. Zeznania mężczyzny potwierdzili przyjaciółka i członek rodziny Jolanty W.-K., którzy w 2001 roku pomagali jej w ukryciu zwłok i zacieraniu śladów tuż po zabójstwie. Prawdopodobnie z obawy przed tym, że ludzie ci mogą zdradzić komuś miejsce ukrycia ciała, Jolanta W.-K. parę lat po zabójstwie zdecydowała się wykuć i spalić szczątki. Na miejscu, gdzie miało dojść do spalenia kości Sławomira K., śledczym udało się zabezpieczyć tylko szczątkowe ślady DNA, na których podstawie niemożliwa była identyfikacja ofiary. Prokuratura oparła oskarżenie Jolanty K.-W. o zabójstwo na zeznaniach pomocników domniemanej zabójczyni. - Cała trójka pomocników została już osądzona w odrębnym procesie, uznano ich za winnych - powiedziała prokurator Dagmara Pohoska. W sierpniu ub.r. prokuratorzy "zaocznie" sporządzili zarzuty wobec Jolanty W.-K. Ponieważ kobieta mieszkała wówczas w Stanach Zjednoczonych, polska strona wystąpiła o jej ekstradycję. Amerykański sąd przychylił się do wniosku sporządzonego przez prokuraturę i w połowie maja br. Jolanta W.-K. została przewieziona do Polski. Kobiecie grozi dożywocie. Na podstawie zeznań członków rodziny i znajomych Jolanty W.-K., prokuratorzy przyjęli dwie prawdopodobne wersje motywów, jakimi mogła kierować się Jolanta W.-K. W czasie, kiedy doszło do zabójstwa, związek Jolanty W.-K. i Sławomira K. miał się ku końcowi. Kobieta spotykała się wówczas z innym mężczyzną. Zdaniem śledczych oskarżona mogła obawiać się, że po definitywnym zakończeniu związku ze Sławomirem K. utraci część majątku zgromadzonego w czasie ich wspólnego życia. Druga wersja zakłada, że zabójstwo mogło być zemstą: w tym czasie policja aresztowała mężczyznę, z którym od niedawna spotykała się oskarżona. Zdaniem prokuratury Jolanta W.-K. mogła przypuszczać, że jej aktualnego kochanka aresztowano na podstawie donosu Sławomira K.