- Zgodziliśmy się na rozmowy z protestującymi bez stawiania wstępnych warunków. Jesteśmy gotowi, czekamy teraz na drugą stronę - powiedział rzecznik Stoczni Gdynia S.A Mirosław Piotrowski. Podkreślił, że według zarządu zakładu strajk jest nielegalny.Wcześniej zarząd stoczni warunkował rozpoczęcie negocjacji zakończeniem protestu. Otwartość na rozmowy deklarował dzisiaj rano przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Stoczni Gdynia S.A "Stoczniowiec" Leszek Świętczak. Według niego, związek jest tylko mediatorem w proteście zorganizowanym spontanicznie przez pracowników. Od strajku dystansują się "Solidarność" i OPZZ.- Zarząd nie wykazuje jednak dobrej woli zwalniając ludzi. Na rozmowy my jesteśmy gotowi cały czas - powiedział Świętczak, który kilka godzin później został zwolniony z pracy. Zarząd Stoczni Gdynia S.A zwolnił z pracy po południu szefa Związku Zawodowego Pracowników Stoczni Gdynia "Stoczniowiec" Leszka Świętczaka i jego dwóch zastępców. Z pisma informującego o wypowiedzeniu umowy o pracę, które Świętczak pokazał dziennikarzom wynika m.in., że kierował on nielegalnym strajkiem w stoczni i naraził zakład na niebezpieczeństwo. Rzecznik prasowy Stoczni Gdynia S.A. Mirosław Piotrowski potwierdza, że wobec lidera "Stoczniowca" i dwóch wiceprzewodniczących związku "wszczęte zostały procedury rozwiązania umowy o pracę". Komitet strajkowy zdecydował o kontynuowaniu strajku okupacyjnego. Protestujących jest zdecydowanie mniej niż rano. Strajkujący spędzili noc w szatniach, w stołówkach i innych pomieszczeniach. Rano około godz. 6. doszło do niewielkich przepychanek przy głównej bramie zakładu. Strajkujący nie chcieli wpuścić do stoczni kierowników. Po negocjacjach mogli oni wejść do środka. - 92 osobom zostały wręczone zawiadomienia o nieświadczeniu przez nich pracy. To nie oznacza jeszcze zwolnienia, ale postępowanie, które ma wyjaśnić, czy ci stoczniowcy zostaną dyscyplinarni zwolnieni - powiedział dzisiaj rzecznik prasowy Stoczni Gdynia Mirosław Piotrowski. Wczoraj doszło do rozmów zarządu z protestującymi, ale nie przyniosły one rezultatu. W zakładzie stanęła produkcja. Prezes spółki Janusz Szlanta dał wszystkim pracownikom urlopy do końca tygodnia. Nie wykluczył, że jeśli będzie tego wymagała sytuacja, będą kolejne zwolnienia. W poniedziałek w nocy wręczono wypowiedzenia 30 osobom, które brały udział w strajku. Według zarządu spółki protest jest nielegalny. Strajkujący domagają się m.in. podwyżek płac, wypłat z funduszu awansowego i zaprzestania restrukturyzacji stoczni. Wśród postulatów znalazły się również punkty o przywrócenie posiłków regeneracyjnych i godne traktowanie. Robotnicy twierdzą, że nie mają zapewnionych środków bezpieczeństwa pracy - masek i okularów ochronnych.