Sąd pierwszej instancji zajmował się sprawą z powództwa trzech sąsiadek, które skarżyły się na dotkliwy hałas klarnetu. Sędzia Sądu Okręgowego Przemysław Banasik uzasadniając wyrok, powołał się na opinię biegłego, który nie stwierdził przekroczeń dopuszczalnych wartości hałasu w mieszkaniach sąsiadek podczas gry na instrumencie. Jednocześnie sędzia przyznał, że "sprawa może budzić wątpliwości co do uprawnień właścicieli lokalu w budynku wielorodzinnym w zakresie korzystania z niego i to w sposób oddziałujący na sferę uprawnień właścicieli innych lokali". Dodał, że wyrok sądu pierwszej instancji zakazujący całkowicie gry na instrumencie w domu był zbyt restrykcyjny. Wyjaśnił, że do cofnięcia zakazu i oddalenia powództwa przyczyniła się też obecna sytuacja pozwanych. W tym roku Ewa Nowacka skończyła studia na Akademii Muzycznej w Gdańsku i dalsze kształcenie będzie kontynuować w Niemczech. - Na dzień dzisiejszy pozwana Ewa Nowacka gra w tym mieszkaniu sporadycznie i przez ostatnie dwa lata także przebywała w domu rodzinnym sporadycznie - dodał. - "To wielka ulga, bo już od pięciu lat zmagamy się z tą sprawą - powiedzieli dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku rodzice studentki, Lidia i Ireneusz Nowaccy. Lidia Nowacka mówiła, że składając apelację, kierowali się interesem nie tylko swojej córki, ale też innych dzieci uczących się gry na instrumencie. - Chodziło o to, żeby nie zachęcić innych ludzi, sąsiadów do składania tego typu pozwów - dodała. Powiedziała dziennikarzom, że w całym kraju zna cztery przypadki podobnych spraw. Rodzina klarnecistki chcąc zminimalizować odgłosy gry, wygłuszyła pokój, w którym ćwiczyła córka. W październiku 2007 roku, ze względu na sąsiadów, dziewczyna przeprowadziła się do akademika i w domu rodziców ćwiczyła tylko w weekendy. Jedna z sąsiadek, które wniosły sprawę do sądu, jest nauczycielką muzyki i uczyła klarnecistkę w dzieciństwie. Sąd zasądził powódkom kwotę ponad 3 tys. zł tytułem zwrotu kosztów postępowania. W czwartek żadna z sąsiadek nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Wyrok jest prawomocny i nie przysługuje od niego odwołanie. Rodzina klarnecistki przed kilkoma laty wniosła też skargę na jedną z sąsiadek zbyt głośno słuchającą telewizji i w ten sposób mającą zakłócać ćwiczenia muzyczne córki. Sprawa ta zakończyła się w sądzie grodzkim uniewinnieniem.