Prokuratura umorzyła już postępowanie związane z odkryciem masowego grobu na placu budowy przy ul. Piastowskiej. - Nie dopatrzyliśmy się przestępstwa - wyjaśnia Jarosław Kembłowski, zastępca prokuratora rejonowego w Malborku. Biegły, powołany do zbadania odnalezionych szczątków ludzkich, stwierdził, że w mogile pochowane mogło być nawet 65 osób w różnym wieku i różnej płci: dzieci, młodzież, kobiety, mężczyźni. Na podstawie oględzin znalezionych kości, ekspert stwierdził również, że zostały one pogrzebane przed kilkudziesięciu laty. - Może podczas drugiej wojny światowej, a może nawet pierwszej - mówi prokurator. - Ale jako mieszkaniec Malborka wiem, że w mieście i okolicach znajdowano bardzo dużo ciał. Podczas ekshumacji przy ul. Piastowskiej nie znaleziono żadnych łusek, pocisków, sprzączek od pasków czy elementów skórzanych, które mogłyby pomóc w rozwikłaniu tajemnicy, która zawisła nad tym wspólnym grobem. Prokuratura ostrożnie odnosi się do klasyfikowania tego jako ludobójstwa lub zbrodni wojennej. - Ciała mogły być pochowane nagie lub owinięte w szmaty, które zgniły. Stwierdziliśmy ślady po pociskach w niektórych znalezionych czaszkach - informuje Kembłowski. - Wersji może być kilka, trudno powiedzieć, czy akurat osoby te zostały rozstrzelane i zakopane w tym miejscu, bo nie stwierdziliśmy żadnych oznak potwierdzających taką hipotezę. Może ciała zostały pozbierane z całej okolicy. Gdyby byli to obywatele polscy z okresu powojennego, to jeśli nie znaleźlibyśmy informacji w dostępnych nam archiwach, to ludzie pamiętaliby to zdarzenie. Tak, jak kilka lat temu w Starym Polu, gdzie znaleziono grób podczas budowy chodnika. Okazało się jednak, że żyje świadek, który widział jak rozstrzeliwani byli trzej żołnierze radzieccy, a następnie pochowani w tym miejscu. Prokurator zapewnia, że miejsce, w którym znalezione zostały szczątki, było bardzo dokładnie przeszukane, a ziemia przesiana. Podobnego zdania jest burmistrz, który podkreśla, że nad przebiegiem ekshumacji czuwały wszystkie służby, które obowiązane są być przy takich znaleziskach. - Ponieważ był sprzęt budowlany, a wykop na budowie był prawie trzymetrowy, "fadroma" wybierała ziemię, rozsypywała ją na środku placu, gdzie dokładnie przeszukiwali ją pracownicy. Sprawdzony został także teren wokół. Żadnego pośpiechu nie było, bo prace trwały ok. czterech godzin - mówi burmistrz Andrzej Rychłowski. Wbrew temu, co było mówione tuż po odkryciu, nie zabrano żadnych odnalezionych kości do dalszego badania. Biegły przeprowadził oględziny w prosektorium, do którego przewiezione zostały zebrane szczątki. Wszystkie trafiły już do wspólnego grobu na cmentarzu Komunalnym. - Mogą w każdej chwili podlegać dalszym badaniom, bo zostały zakopane w drewnianej skrzyni - mówi prokurator o sytuacji, gdyby pojawiła się jakakolwiek informacja, na podstawie której można byłoby zidentyfikować osoby, które pochowane zostały przy ul. Piastowskiej. - Jednak teraz to kwestia historyków czy dziennikarzy. Prokuratura nie zawiadamiała o odkryciu żadnych innych urzędów państwowych, także Instytutu Pamięci Narodowej. - Instytut zajmuje się historią narodu polskiego, a my nie wiemy, czy byli to Polacy, Żydzi, Niemcy czy Rosjanie - tłumaczy Jarosław Kembłowski. Autor: Anna Szade