Zgadzam się z tym, że na Starym Mieście w Gdańsku wisi wiele reklam i jest to poważny problem - mówi Jacek Liedtke ze SKOK Stefczyka. - Jednak wymienianie nas jako rażącego przykładu naruszeń obowiązujących przepisów jest nie na miejscu. Czym innym jest przecież powieszenie stylizowanej informacji o nowej atrakcji w muzeum, a czym innym np. reklama piwa. Zacznijmy od tego, że zdaniem Jacka Liedtkego, bannery zawieszone na Dworze Artusa... To nie reklama - Chyba że Okrętu Przymierza - tłumaczy. - Nie promujemy tam przecież pożyczek ani lokat. Partycypowaliśmy w kosztach odbudowy repliki Okrętu Przymierza i zostaliśmy wymienieni jako mecenas kultury. Gdybyśmy przysłonili Dwór Artusa reklamą "Pożyczki od serca", to przyznaję - sam czułbym ogromny niesmak. Dlatego całość jest stylizowana i nie ma formy reklamy, ale informacji o nowej atrakcji. Wszystko konsultowane było z dyrekcją Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Jak zapewnia Jacek Liedtke, MHMG nie tylko pozwoliło SKOK wywiesić bannery w oknach Dworu Artusa, a nawet samo zaproponowało takie rozwiązanie. Dlaczego dyrekcja nie poprosiła o zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków? Zdaniem jego rzecznika - doskonale wiedziała, że właśnie tak należy postąpić. Trochę śmieszne Adam Koperkiewicz, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, przyznaje, że bannery wywiesił z pełną świadomością. - Moim zadaniem jest ściągnięcie jak największej liczby turystów i jeśli konserwatorowi się to nie podoba, to już jego problem - stwierdza dyrektor MHMG. - To nie są żadne bannery reklamowe. Tutaj nie chodzi o zarabianie pieniędzy, tylko o pokazanie tego, co można u nas zobaczyć. Źle zrobiłem? Szef muzeum podkreśla, że działalność wystawiennicza po prostu wymaga wywieszania informacji o nowych atrakcjach. - Jeśli o takie rzeczy mam pytać konserwatora, to wydaje mi się to trochę śmieszne - dodaje Adam Koperkiewicz. - Ludzie dokładnie planują sobie czas i dziesięć razy zastanawiają się, czy wejść do muzeum. Jak ich do tego zachęcić? Mam zrobić striptiz przed ratuszem? Bez wyjątków - Takie tłumaczenia średnio nas interesują - przyznaje Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora. - Każdy wielki banner, który zasłania zabytek, wymaga uzgodnienia. Wiem, że muzeum zdobywa w ten sposób pieniądze, ale nasze stanowisko będzie zawsze takie samo. Nie może być wyjątków, jeśli chodzi o łamanie prawa. Naszym zdaniem sprawa wymaga wyjaśnienia. Dlatego przygotowujemy debatę dotyczącą wywieszania reklam na Głównym Mieście w Gdańsku. Nasi rozmówcy już zapowiedzieli swoją obecność. Mariusz Kurzyk mariusz.kurzyk@echomiasta.p