Reklama

Zabójstwo w gdańskim szpitalu. Jest decyzja w sprawie Krzysztofa Sz.

Na trzy miesiące gdański sąd aresztował 61-letniego Krzysztofa Sz., podejrzanego o zamordowanie pacjenta w Szpitalu św. Wojciecha na Zaspie w Gdańsku. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty – zabójstwa w zamiarze bezpośrednim i spowodowania obrażeń ciała u pielęgniarki, którą zaatakował, uciekając ze szpitala.

"Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy" - poinformowała PAP w niedzielę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.

Prokurator przedstawił w sobotę 61-letniemu Krzysztofowi Sz. zarzut zabójstwa 93-letniego pacjenta z zamiarem bezpośrednim oraz spowodowania obrażeń ciała u pielęgniarki.

Krzysztof Sz. nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu przestępstw. Jak powiedziała PAP Wawryniuk, w trakcie przesłuchania zasłaniał się niepamięcią. Mężczyzna zostanie zbadany przez psychiatrę. Za zabójstwo grozi mu od 8 do 25 lat więzienia lub kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Reklama

"Uderzał z bardzo dużą"

Do tragedii doszło w nocy z czwartku na piątek około godz. 3.00 na oddziale wewnętrznym Szpitala św. Wojciecha na Zaspie. Krzysztof Sz. zaatakował przebywającego z nim na sali 93-latka. Napastnik zadał ofierze wiele ciosów w głowę.

"Uderzał z bardzo dużą siłą metalowym stojakiem na kroplówki. 93-latek doznał licznych obrażeń w postaci stłuczenia powłok twarzy i głowy oraz złamań kości twarzoczaszki. Ze wstępnej opinii po przeprowadzonej sekcji zwłok wynika, że bezpośrednią przyczyną jego śmieci było uduszenie krwią spływającą do dróg oddechowych z doznanych obrażeń" - powiedziała Wawryniuk.

Uciekając 61-latek zaatakował również pielęgniarkę, która w czasie nocnego obchodu odnalazła ciało zamordowanego pacjenta. Krzysztof Sz. złapał ją za szyję, szarpał za włosy i uderzał po głowie.

Policjanci zatrzymali podejrzanego na przystanku autobusowym. Na miejscu tragedii zabezpieczono ślady i przesłuchano świadków.

"Pacjent był pobudzony"

Sprawca przebywał na sali razem ze swoją ofiarą zaledwie kilka godzin. Mężczyźni się nie znali.

"Pacjent trafił do szpitala karetką specjalistyczną z zespołem, ale nie z powodów psychiatrycznych. Nie było podstaw, aby nie przyjąć go na SOR z chorobą, którą się pojawił. Byliśmy w stanie mu pomóc. Po dwóch dniach przeniesiono go na oddział chorób wewnętrznych, ponieważ nie mieliśmy wolnych miejsc na oddziale internistycznym" - powiedziała w rozmowie z PAP rzeczniczka szpitali Copernicus Katarzyna Brożek.

Pacjenci szpitala informowali, że Krzysztof Sz. miał wcześniej zachowywać się agresywnie.

"9 stycznia faktycznie pacjent był pobudzony. Otrzymał on środki uspokajające, po których zasnął i uspokoił się. Po kolejnej kontroli lekarza, który przebadał mężczyznę i przeprowadził z nim wywiad, nie było podstaw do tego, aby podać mu kolejne lekarstwa lub przenieść go na inny oddział i poddać konsultacji z psychiatrą" - wyjaśniła Brożek.

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy