Radosław D. znał Sylwię K. od czterech miesięcy. 29 maja 2010 roku w mieszkaniu na gdańskiej Zaspie zadał jej 18 ciosów nożem. Ranił też 23-letniego kolegę modelki, Artura P., który próbował bronić kobiety. Według zeznań matki, na dzień przed śmiercią dziewczyna postanowiła rozstać się z Radosławem D. Uzasadniając wyrok sędzia Anna Dobrowolska-Lange mówiła, że choć oskarżony nie przyznaje się do winy, a wręcz kwestionuje swoją obecność na miejscu zdarzenia, to jego sprawstwo nie budzi żadnych wątpliwości. Świadczą o tym zeznania pokrzywdzonego Artura P. i wielu innych świadków - sąsiadów zamordowanej oraz kwiaciarki, która przed zabójstwem Sylwii K. sprzedawała oskarżonemu białą różę. - I właśnie tę białą różę zapamiętali wszyscy sąsiedzi i z nią identyfikowali oskarżonego - dodała sędzia. - W przekonaniu sądu przebieg zdarzenia i jego okoliczności wskazują, że pokrzywdzona miała do wyboru: albo przyjąć białą różę, albo przyjąć na siebie 18 ciosów nożem - dodała. Zwróciła uwagę, że liczba ciosów i to, gdzie zostały zadane, a także rodzaj użytego narzędzia, nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, jaki był zamiar Radosława D. Sędzia dodała, że biegli lekarze wykluczyli, by oskarżony był osobą chorą psychicznie. Wyrok nie jest prawomocny. Radosław D. nie był wcześniej karany. Prokuratura wnosiła o wymierzenie mężczyźnie kary dożywotniego więzienia. Prokurator Piotr Stankiewicz powiedział dziennikarzom, że decyzja o ewentualnym odwołaniu się od wyroku zostanie podjęta po zapoznaniu się z jego pisemnym uzasadnieniem. Radosław D. został zatrzymany kilka godzin po morderstwie. Policjanci i funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei zatrzymali go z pociągu na stacji w Tczewie. Sokiści rozpoznali go na podstawie zdjęcia, które dostali od policji za pomocą mms-a; mimo że w chwilę wcześniej w toalecie pociągu zgolił włosy.