Były prezydent Lech Wałęsa wielokrotnie był kuszony milionowymi sumami, by wziąć udział w reklamie żyletek lub kremu do golenia. Nie złamał się nigdy, twierdząc, że to byłoby sprzedawaniem swojej osoby. Kuszące propozycje rozbieranych zdjęć miały też trójmiejskie kobiety sportu, m.in. jedna z najlepszych polskich florecistek Sylwia Gruchała i była mistrzyni świata w boksie Iwona Guzowska. Obie odmówiły bez względu na proponowane im pieniądze. Na zdjęcia ukazujące ciało zgodziła się natomiast i wystąpiła w piśmie "CKM" florecistka Magda Mroczkiewicz. Swoją twarz do reklamy napojów użyczyli też znany bokser Dariusz Michalczewski i ksiądz prałat Henryk Jankowski, którego wizerunek znalazł się na butelkach z winem i wodą mineralną. Wysokość kontraktu to nie wszystko, na co zwracają uwagę znane postaci, do których dobijają się agencje reklamowe. Ważny jest cel kampanii reklamowej i w jaki sposób to, co się ukaże, wpłynie na ich wizerunek. Niektóre osoby za nic w świecie i za żadne pieniądze nie wzięłyby udziału w reklamie wulgarnej albo takiej, która ma pokazać ich życie prywatne. Największą wartość ma były prezydent Lech Wałęsa, w środowisku reklamowym mówi się o nim - postać bezcenna. Mało znane VIP-y za dzień zdjęciowy mogą dostać zaledwie 3 tys. zł. Lechowi Wałęsie proponowano miliony za to, by zgolił swoje słynne wąsy i wziął udział w reklamie kremu do golenie, albo żyletek. - To się zdarzało wiele razy, kiedy byłem jeszcze na topie - mówi Lech Wałęsa. Były prezydent angażował się w akcje antyalkoholowe, antynikotynowe i te promujące bezpieczną jazdę, ale robił to za darmo. Milionowych propozycji nigdy nie przyjął. - To byłoby sprzedawanie siebie - dodaje Wałęsa. Dbać o wizerunek Około 300 tys. zł za nakręcenie jednej edycji reklamy banku bierze Marek Kondrat (aktor kupił niedawno mieszkanie w Sopocie). Mało znani aktorzy nagrywają reklamówkę za 3 tys. zł. Marcin Hakiel z Gdyni, partner Katarzyny Cichopek, z którą wygrał jedną z edycji "Tańca z gwiazdami", mówi, że propozycje wzięcia udziału w reklamie dostają 2-3 razy w miesiącu. O tym, jakie kwoty wchodzą w grę nie chce powiedzieć. - Siadając do stołu, podpisuje się papierek, że nie będzie się na ten temat rozmawiać - mówi Hakiel. - Rozmowy często kończą się fiaskiem, nie dogadujemy się w kwestiach finansowych lub tego jak reklama miałaby wyglądać. Dbamy o nasz wizerunek i nie zrobilibyśmy czegoś, co nie jest zgodne z naszym sumieniem. Pokazać ciało Do pokazania swojej prywatności, a wręcz intymności, są często nakłaniane trójmiejskie kobiety sportu. Do tego grona należy Iwona Guzowska. Ile jej proponowano za pokazanie ciała? - Do kwestii finansów nawet nie doszliśmy, zaraz na początku powiedziałam, że się nie rozbiorę i już - mówi Guzowska. Natomiast na udział w reklamie była mistrzyni świata w boksie się zgodziła - reklamuje paszę dla koni. "Playboyowi" do tej pory nie udało się też zwerbować florecistki Sylwii Gruchały, która stwierdziła, że najpierw chce zaistnieć dzięki sukcesom sportowym. Na śmiałe zdjęcia dała się za to namówić Magda Mroczkiewicz, też florecistka, wystąpiła w wiosennym numerze CKM z ubiegłego roku. Ksiądz na butelce Dariusz Michalczewski przyjmuje propozycje reklamowe z dużym namysłem. Ostatnio wziął udział w promocji napoju Tiger Energy Drink. Do reklamy udało się też zwerbować ks. Henryka Jankowskiego, który zgodził się użyczyć swojej twarzy do marki wina i wody mineralnej. Cel był szlachetny, część zysków ze sprzedaży idzie na budowę bursztynowego ołtarza. Czy rozmowy z VIP-ami o udziale w kampanii reklamowej są trudne? Jeśli w grę nie wchodzą zdjęcia rozbierane, to rozmowy poparte odpowiednimi finansami idą gładko. - Wszystko idzie łatwo, jeśli się uwzględnia to, że reklama ma duży wpływ na wizerunek tej osoby - mówi właściciel jednaj z trójmiejskich firm reklamowych. Konkretne sumy, jakie ktoś bierze za reklamę nawet w środowisku są tajemnicą. - Nikt się nie chwali tym ile wziął, raczej większość się tłumaczy, mówiąc: no wiesz, z czegoś trzeba żyć - mówi sopocki fotografik Krzysztof Witecki. Alina Wiśniewska