Decyzja sądu oznacza, że IPN musi ponownie przyjrzeć się sprawie śmierci 20-letniego Tadeusza Szczepańskiego. - O takim rozstrzygnięciu zdecydowało pojawienie się świadka, do którego nie dotarł IPN w czasie swojego śledztwa - wyjaśnił rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku, Rafał Terlecki. Nowy świadek w tej sprawie został odnaleziony niedawno przez znajomych rodziny zmarłego. - Świadkiem tym jest trener kajakarstwa, który znalazł ciało, wie więc, jak ono wyglądało i jakiego typu rany znajdowały się na nim - wyjaśnił przedstawiciel prawny rodziny Szczepańskich, mecenas Arnost Bećka. 20-letni Tadeusz Szczepański pracował w gdańskim "Elektromontażu", w czasie, gdy w firmie tej zatrudniony był także Lech Wałęsa. Szczepański miał pomagać w działalności Wolnych Związków Zawodowych. Zaginął 16 stycznia 1980 roku. Tego dnia po południu mężczyzna wybrał się z kilkoma kolegami nad Motławę, by "oblać" zdany egzamin na prawo jazdy. Nie wrócił z tego spotkania do domu. Rodzina zgłosiła zaginięcie. Dwa miesiące później zwłoki 20-latka wyłowiono z Motławy. Ciało było nagie, pokryte licznymi ranami, z nogami uciętymi mniej więcej w połowie łydek. Po trwającym ponad dwa miesiące śledztwie milicja stwierdziła, że mężczyzna musiał wpaść przypadkiem do wody i utonąć (taką przyczynę śmierci ustalono w czasie przeprowadzonej wówczas sekcji zwłok), a rany na ciele ofiary są efektem działania śrub statków pływających po Motławie. Według śledczych śruby i działanie nurtu rzeki miało też pozbawić ofiarę ubrania. Sprawę umorzono. Część znajomych Szczepańskiego uważała jednak, że z jego śmiercią mogła mieć związek służba bezpieczeństwa. W 2004 roku jeden z pracowników IPN odnalazł przypadkiem w archiwach notatkę służbową majora z Departamentu III MSW. W dokumencie sporządzonym 10 kwietnia 1980 r. zawarte były wytyczne na temat sposobu kierowania śledztwem w sprawie śmierci Tadeusza Szczepańskiego. Major szczegółowo wyliczał, jakie czynności powinny być wykonane przez prokuraturę i milicję. To zainteresowanie MSW dochodzeniem mającym miejsce w Gdańsku, sprawiło, że dawni działacze opozycyjni z Gdańska, w tym Anna Walentynowicz i Krzysztof Wyszkowski, utwierdzili się w przekonaniu, że SB mogło mieć coś wspólnego ze śmiercią Szczepańskiego. Na wniosek matki Szczepańskiego Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu działająca przy gdańskim IPN, rozpoczęła śledztwo, które miało ustalić związek SB ze śmiercią młodego gdańszczanina. We wrześniu ub.r. dochodzenie IPN zakończyło się umorzeniem. Prowadzący je prokurator stwierdził, że przebieg postępowania w sprawie śmierci Szczepańskiego był kontrolowany przez służby PRL, ale "brak jest na obecnym etapie sprawy przesłanek do przyjęcia, iż mógł on zginąć w wyniku działania takich służb". Matka Szczepańskiego złożyła na to postanowienie zażalenie do sądu.