W poniedziałek ok. godz. 12 służby zostały powiadomione, że z promu Stena Spirit, tuż przy wyjściu z portu w Gdyni, wypadł mężczyzna. W poszukiwania zaginionego zaangażowano jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, Straży Granicznej, poderwano też śmigłowiec. Zobacz też: Kołobrzeg: Ciężarówka w Bałtyku pomogła ratownikom Akcja nie przyniosła rezultatu. Poszukiwania przerwano o godz. 20 w poniedziałek. Miały zostać wznowione we wtorek w przypadku wystąpienia nowych okoliczności. Tak się jednak nie stało. "Nikt nie wziął tego na poważnie" Według nieoficjalnych informacji RMF FM, mężczyzna - pracownik przewoźnika, który na statku odwiedzał kolegów z pracy miał przegapić moment odbijania statku od nadbrzeża. Prom płynął z gdyńskiego portu do szwedzkiej Karlskrony. "Potem dopytywał kapitana, czy mogą jeszcze zawrócić, gdy mu odmówiono, miał oświadczyć, że wróci sam - wpław. Nikt nie wziął tego na poważnie" - podano. Początkowo pracownik miał próbować dostać się na niższe pokłady, ale nie miał do nich dostępu. Ostatecznie miał zdecydować się na skok do wody z górnego pokładu - z wysokości kilku metrów. Załoga zorientowała się, że mężczyzny nie ma na pokładzie dopiero po jakimś czasie. Po odtworzeniu nagrań z kamer na pokładzie powiadomiono służby ratownicze. Na ten moment policja nie komentuje sprawy.