Jak powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Dagmara Daraszkiewicz podstawą do uchylenia wyroku i umorzenia postępowania jest brak szkody społecznej. - I dlatego nie można tego zakwalifikować jako wykroczenia. Słusznie jednak sąd niższej instancji uznał, że czyn ten miał charakter publicznej zbiórki pieniędzy, a nie, jak twierdził obwiniony, charakter koleżeńskiej zrzutki, wśród znajomych - dodała Daraszkiewicz. "Zatriumfował zdrowy rozsądek" Z wyroku zadowolony był Muzioł. - Zatriumfował zdrowy rozsądek. Można tylko żałować, że trzeba było na to czekać tak długo. Tak naprawdę po rozum do głowy powinni pójść wcześniej urzędnicy Urzędu Miejskiego, którzy złożyli doniesienie; policja, która sporządziła wniosek o ukaranie mnie, a wreszcie sąd rejonowy, który wydał wyrok skazujący - ocenił 29-letni działacz Grupy Inicjatywnej "Nic o nas bez nas". Do zbiórki pieniędzy w kwocie 195 zł doszło w kwietniu 2011 r. podczas spotkania w świetlicy "Krytyki Politycznej" w Gdańsku. Zebrała się tam kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców zaniepokojona zapowiedzią podwyżek czynszów w mieszkaniach komunalnych. W trakcie spotkania - jak twierdził przed sądem Muzioł - ktoś na sali wziął czapkę i ludzie spontanicznie zaczęli wkładać do niej pieniądze na pokrycie kosztów druku ulotek zapowiadających protesty przeciwko podwyżkom czynszów. Zebrana kwota została wpłacona na konto współpracującego z "Nic o nas bez nas" Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Przebieg spotkania nagrywał jeden z miejscowych działaczy młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. "To nie była nielegalna zbiórka" W maju 2012 r. Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał Muzioła winnym bezprawnej zbiórki pieniędzy i wymierzył mu karę grzywny, zwrotu zebranej kwoty oraz pokrycia kosztów sądowych - łącznie 530 złotych. Aktywista społeczny odwołał się od tego wyroku. Tłumaczył, że nie złamał prawa. - To nie była nielegalna zbiórka - nie chodziliśmy z puszką po ulicy zbierając na chore dzieci, tylko lokatorzy we własnej sprawie, mając prawo do protestu, finansowali wspólnie druk ulotek. Jak widać promocja obywatelskości w Polsce kończy się wtedy, kiedy obywatele nie chcą się godzić na decyzje władzy - powiedział dziennikarzom Muzioł.