Jak poinformował kpt. Rajmund Darga z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa, do wypadku awionetki doszło w czasie lądowania. Według relacji strażaków w ostatniej chwili pilot stwierdził prawdopodobnie, że może mu zabraknąć miejsca na pasie, aby bezpiecznie posadzić maszynę. Spróbował poderwać samolot i zahaczył o drzewa, po czym zarył dziobem w ziemię. Rzecznik prasowy policji w Pucku, Łukasz Dettlaff poinformował, że samolotem leciała trzyosobowa rodzina: mężczyzna, który pilotował, jego żona i córka. - Kobieta uskarżała się na bóle szyi, zabrano ją więc do szpitala - powiedział Dettlaff, dodając, że profilaktycznie na obserwację do szpitala przewieziono też mężczyznę i dziecko. Dettlaff poinformował, że samolot w czasie upadku został dosyć poważnie zniszczony, stracił m.in. skrzydła. - Wrak opiera się o drzewa, jest ustawiony prawie pionowo - powiedział rzecznik. Tuż po wypadku z uszkodzonego silnika maszyny wyciekało paliwo, które straż pożarna zneutralizowała za pomocą specjalnych środków. Dettloff poinformował, że z ustaleń policji wynika, iż lekki samolot turystyczny wystartował z któregoś z lotnisk pod Warszawą. Na miejscu zdarzenia pracują policjanci oraz prokurator. Powiadomiono także Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych.