Była dzielna Wacia chodziła od sądu do sądu, od kuratora do kuratora, miała kłopoty ze spółdzielnią mieszkaniową. W małżeństwie straciła zdrowie, musiała przerwać naukę w szkole średniej, nie mogła - z orzeczeniem trzeciej grupy inwalidztwa nigdzie znaleźć pracy. Została bez środków do życia. Alimenty niby miał w myśl orzeczenia sądowego świadczyć na jej rzecz były mąż, ale rożnie z tym świadczeniem było - a to nieznane było miejsce jego zamieszkania, a to pisał kolejne odwołania do sądu. I na skutek takiego właśnie odwołania 4. marca odbyła się kolejna rozprawa alimentacyjna między byłymi małżonkami. Jako powód odwołania mąż Waci podał fakt rzekomego posiadania przez Wacię kochanka, który mógłby przecież kobietę utrzymać. Wacia uśmiecha się opowiadając mi przebieg rozprawy - Wiesz, jest sprawiedliwość na tym świecie. Po raz pierwszy mogę mieć kochanka w majestacie prawa. Nawet żałuję, że go nie mam. Sędzina orzekła, że to żaden powód, aby mój były małżonek miał być zwolniony z obowiązku alimentacyjnego wobec mnie...Przyznano mi alimenty. Oczywiście on może się jeszcze odwoływać do sądu okręgowego w Gdańsku i pewnie to zrobi, ale chyba niczego już nie wskóra. Napisz jeszcze raz - niech wszystkie kobiety w sytuacji podobnej do mojej to usłyszą - warto walczyć. Nawet jeżeli czasami wydaje się, że walka jest przegrana, nawet jeśli zawiodą kolejne, tak zwane pomocowe instytucje, nawet jeśli stosy papierów są coraz wyższe i coraz trudniej samemu się w nich połapać. Warto! Drogocenny uśmiech Wacia uśmiecha się. Jest to uśmiech zwycięzcy - po latach walki, upokorzeń i niepewności nareszcie usłyszała słowa poparcia dla siebie od instancji, co do której też ogarniało ją zwątpienie. Cieszy ją to tym bardziej, że słowa te mają przełożenie na całkiem wymierny efekt - w postaci świadczenia alimentacyjnego, które jest jej tak bardzo potrzebne. - Teraz, dzięki tym pieniądzom przetrwam czas, w którym muszę skończyć szkołę. A muszę ja skończyć, bo lekarz nie podpisze mi zdolności do pracy fizycznej. Mogę pracować jedynie w pozycji siedzącej. Znajdę pracę, usamodzielnię się. Wierzę w to. I wiem jedno - gdybym w którymś momencie się poddała, przestraszyła się, dziś byłabym bez środków do życia, chora, nieszczęśliwa. Ciągle z niedowierzaniem patrzę na sterty papierów, w dżungli których Wacia porusza się z wielka sprawnością, cytuje paragrafy, orzeczenia w innych podobnych sprawach. Nabrała wprawy. Musiała. Opłaciło się. Autor: Mieczysława Krzywińska Źródło: Gazeta Kociewska