W ostatnich latach byliśmy świadkami gorących dyskusji radnych - zwolenników i przeciwników limitowania licencji. Np. w 2008 r. w najdalej idącym wniosku grupy radnych proponowano zwiększenie limitu o 40 nowych licencji. Ostatecznie limity zwiększano nieznacznie, np. w ub. roku o dwie licencje (a był wniosek o 31). Problem narastał o tyle, że niektóre wnioski czekały na "życzliwe" rozpatrzenie od 2008 r. (18 wniosków). A jak nowa ustawa wpływa na rynek tczewski? Już teraz długo czekają - Nie wiem jak to będzie wyglądało w Tczewie - mówi radny Antoni Truszkowski, prezes Stowarzyszenia Taxi Plus "Gryf". - Z informacji podanej przez przewodniczącego Rady Miejskiej wynika, że 29 osób złożyło wszystkie dokumenty i oczekuje na wydanie koncesji. Ile faktycznie trafi na postój? Trudno powiedzieć. Może w międzyczasie znaleźli sobie inną pracę, może niektórzy uznają, że przy takiej liczbie taksówek jaka jest w tej chwili w Tczewie, nie zdołają się rozwinąć. Generalnie będzie problem. I dla tych, którzy już są, i dla nowych. Moim zdaniem, sytuacja się pogorszyła, bo większa liczba taksówek nie znaczy, że naraz pojawiło się większe zapotrzebowanie na tego typu usługi. - Aktualnie taksówkarze dosyć długo oczekują na pasażera, w niedzielę nawet do 3 godzin. W naszej korporacji, najliczniejszej na tczewskim rynku, patrzymy na to co się dzieje. Na razie nie przyjmujemy nowych osób - 50 taksówkarzy prowadzi działalność gospodarczą. Nawet dla "naszych" brakuje zleceń. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to może kogoś przyjmiemy. Jednak nie o to chodzi, by "zarżnąć" tych, co w tej chwili u nas jeżdżą. Jak się "wepchnąć" na postój? Zwiększenie liczby taksówek w mieście rodzi pytanie: gdzie one będą stały? - Miejsc jest tyle, ile jest - konkluduje Antoni Truszkowski. - W centrum miasta (przy budynku poczty) są tylko 4 miejsca postojowe. Stoimy tam "ukradkiem". Na Suchostrzygach jest trochę lepiej, bo postój jest większy. Przy dworcu taksówki stoją przy ul. Kolejowej i na nowo utworzonym postoju przy al. Zwycięstwa. Ten ostatni spełnia swoje zadanie, ponieważ w pobliżu są przystanki komunikacji miejskiej i pozamiejskiej. Natomiast wracając do spraw najważniejszych. W gorszej sytuacji są ludzie na pełnym etacie, dla których taksówka jest jedynym źródłem zarobku. Muszą oni: zapłacić ZUS (ponad 900 zł), do stowarzyszenia wpłacić pieniądze na utrzymanie organizacji i wreszcie zarobić na siebie i rodzinę. Jak to się ma do osób, które mają już emeryturę, niektórzy wysoką, i taxi jest tylko dodatkowym dochodem? Stąd to rozżalenie na nierówny start w zawodzie. Jeżeli ktoś ma 3 tys. zł emerytury, a drugi najpierw musi te 900 zł dać ZUS-owi, to "na dzień dobry" różnica wynosi prawie 4 tys. zł na niekorzyść osoby, dla której jeżdżenie na taksówce jest jedynym źródłem zarobku. Trudno to skomentować. Co zmienia ustawa? Czego dotyczą zmiany w ustawie? Po pierwsze, znoszą limity na licencje. Po drugie, ustalają minimalną liczbę miejsc w tzw. transporcie okazjonalnym na siedem (razem z kierowcą). Po trzecie, wycofują przedstawiciela taksówkarzy z komisji egzaminacyjnej. Zmiany mają zlikwidować także inną patologię - taksówek ukrywających się pod szyldami "transportu okazjonalnego", na który nie trzeba mieć licencji. Ci, którym się wydaje, że to taki łatwy zarobek, szybko się przekonają, że trzeba się napracować, by wyjść na swoje. Z naszych obserwacji wynika, że nie ma problemu braku taksówek. Jedynie w święta czy sylwestra może być dłuższe oczekiwanie na przyjazd taxi. Janusz Cześnik