Zeznania nastolatka nie potwierdzają jednak zarzutów stawianych przez rodziców. Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF chłopiec zaprzeczył, że był molestowany przez księdza. Tym samym potwierdził swoje zeznania sprzed kilku tygodni. Miał napisać wtedy swego rodzaju oświadczenie, że ksiądz go nie molestował, a swoją matkę nazwał naciągaczką. Pojawia się jednak cień podejrzeń. Psycholog, który badał chłopca wątpi, aby ten był autorem tego oświadczenia. Napisane jest ono bowiem literackim językiem. 16-latek mający kłopoty w szkole nie używa raczej zawartych w nim słów i sformułowań. Opnie co do ostatnich zeznań Sławomira R. także wyda psycholog. Trzeba jednak na nią poczekać kilka dni. Tymczasem pojawiły się informacje, że gdańska prokuratura, która prowadzi postępowanie w sprawie, a nie przeciwko, rozważa przekazanie jej do innej prokuratury. Oficjalnego stanowiska jednak nie ma. Na razie na wniosek prokuratury została przeszukana plebania ks. Henryka J. w Gdańsku. Zabezpieczono twarde dyski komputerów i kasety wideo. Prowadzący postępowanie ani na dyskach, ani na kasetach wideo nie znaleźli żadnych materiałów obciążających księdza. Na kasetach mają znajdować się nagrania kościelnych uroczystości. - Potwierdzę tylko, że dokonano przeszukania w związku ze sprawą i zabezpieczono materiał dowodowy, który poddawany jest analizie - powiedział dziś zastępca prokuratora okręgowego Ryszard Paszkiewicz. Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie molestowania małoletniego w połowie ubiegłego tygodnia. Śledztwo w dalszym ciągu prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko osobie. Prokuraturę Okręgową w Gdańsku o wątku molestowania małoletniego, obecnie 16-letniego Sławomira R. powiadomił miejscowy sąd rodzinny. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że to matka chłopca podejrzewa księdza o molestowanie jej syna. Według źródeł zbliżonych do organów ścigania, nastolatek miał wielokrotnie bywać na plebanii Henryka J. Do wykorzystania go przez duchownego miało dochodzić od 2001 r. Chłopiec dostawał od księdza drobne pieniądze, buty, ubrania. Z czasem opuścił się w nauce, sprawiał kłopoty wychowawcze. Jego matka pracowała w parafii księdza J. jako sprzątaczka. Gdański ksiądz Henryk J., którego, według mediów, dotyczy prowadzone przez gdańską prokuraturę dochodzenie w sprawie pedofilii, powiedział w sobotę, że nie ma z tym nic wspólnego, a wszystkie rozpowszechniane na ten temat informacje są kłamliwe. - To wierutne kłamstwa, a szczególnie tej matki. Szkoda komentarza. Ktoś za tym stoi, komuś zależy na tej aferze. Ja uciekam od tych spraw, bo są nieuczciwe i kłamliwe - oświadczył duchowny. Podczas niedzielnej mszy zadeklarował, że w tej sprawie zajmie stanowisko za tydzień. Zobacz ostatnie wydanie biuletynu Fakty