Dorastałeś w Gdańsku - jak się spędza wakacje skoro nie trzeba wyjeżdżać nad morze, jak to robi większość Polaków? Krzysztof Skiba: Jako dziecko często wyjeżdżałem na obozy harcerskie w kaszubskie lasy gdzie zdobywałem sprawność Janosika. Podczas zdobywania tej sprawności należało wykazać się umiejętnością zbudowania szałasu w lesie. Na obozach harcerskich nauczyłem się także pić piwo i chować dziewczynom majtki. Rzadko kiedy siedziałem podczas wakacji w mieście. Wyjeżdżałem też do babci na wieś na południe Polski gdzie był wspaniały sad z czereśniami. Uwielbiałem je zrywać z czubka drzewa stojąc na wysokiej drabinie. Wcześniej trzeba było odebrać świadectwo - to był przyjemny moment? Krzysztof Skiba: Nigdy nie miałem problemów z ocenami i z pokazywaniem świadectwa. Najlepsze stopnie miałem z przedmiotów takich jak język polski i historia. Nieco gorsze z matematyki i fizyki. Źródłem niepokoju rodziców była zawsze moja ocena z zachowania. Tu zdarzały się wyrzuty i pretensje. Pamiętasz swój pierwszy wyjazd bez rodziców? Krzysztof Skiba: To było gdy miałem osiem lat. Był to wyjazd na obóz harcerski do Olpucha. Jechałem wraz z dwoma moimi kumplami ze szkoły Kosym i Galikiem i byłem zachwycony. Podczas tego obozu stworzyliśmy super zastęp, który wysławił się tym że zajął ostatnie miejsce w konkursie czystości. Zawsze mieliśmy w naszym namiocie potworny bałagan. Jakiej muzyki się wtedy słuchało? Krzysztof Skiba: Siedzieliśmy w lesie i jedyna muzyka jaka była dostępna to były piosenki przy ognisku, czasem bardzo zabawne. Pracowałeś kiedyś w czasie wakacji? Krzysztof Skiba: W wieku 9 lat występowałem jako model prezentując wdzianka dziecięce podczas Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku. W ciągu dwóch tygodni zarobiłem tyle co moja matka architekt w ciągu dwóch miesięcy. Dużo później gdy byłem już studentem pracowałem w wakacje w klubie studenckim lub grałem koncerty. Pierwszy wyjazd zagraniczny - czy to było jeszcze za komuny? Krzysztof Skiba: Mój ojciec był oficerem marynarki handlowej i gdy miałem 11 lat zabrał mnie i całą moją rodzinę w rejs dookoła świata. Było to za PRL-u w 1975 roku. Zwiedziliśmy Australię, Nową Zelandię, Panamę, RPA, byliśmy także w portach w Niemczech, Holandii i Hiszpanii. W Australii chciała mnie kupić od rodziców emerytowana polska milionerka jako zabawkę do swojego pałacu. Pod pretekstem nauki języka angielskiego miałem zostać w kraju kangurów u obcych ludzi. Na szczęście rodzice nie dali się na to namówić. Polska była w tamtym czasie strasznie szara i biedna. Szok związany z wyjazdem i kontaktem z zachodnią cywilizacją był znaczny. Przez lata wspominałem to jak bajkę. Jaki wolisz wypoczynek - leżenie na plaży, wędrówka po górach? Krzysztof Skiba: Uwielbiam wypoczywać nad wodą. Niekoniecznie musi to oznaczać leżenie na plaży. Lubię jazdę np. na skuterach wodnych. W czasie wakacji unikam głośnych klubów, bo mam ich dosyć w trakcie pracy. Ale grając w zespole to właściwie wakacje masz chyba cały rok, bo przecież nie musisz wstawać codziennie o godz. 6 na poranną zmianę? Krzysztof Skiba: To fałszywe wyobrażenie o pracy showmana. Zdarza mi się wstawać wcześniej niż o 6 rano. Wiele nagrań telewizyjnych czy radiowych zaczyna się rano, często połączenia lotnicze też są o nieludzkich porach, a muszę z nich korzystać, bo mam jakieś nagrania lub występy gdzieś daleko. Koncerty zwykle kończą się bardzo późno wiec nie mam zbyt wiele czasu na sen. Kocham swoją pracę i sprawia mi ona wiele przyjemności, ale nie nazwałbym występów na scenie wakacjami. To ciężka robota, jak w kopalni. Wakacje to dla ciebie zapewne także festiwal w Jarocinie? Krzysztof Skiba: Tak, byłem tam wiele razy. Na początku jeździłem tam jako widz, później jako rewolucjonista i wywrotowiec, a na końcu jako popularny wykonawca, oczywiście z Big Cycem. Pamiętam festiwal w stanie wojennym w 1982 roku. Patrole ZOMO demonstracyjnie chodziły wśród uczestników imprezy z bronią maszynową. Wszyscy się zastanawiali czy jest nabita. Pamiętam świetny koncert Grzegorza Ciechowskiego i Republiki w amfiteatrze na małej scenie podczas, którego złamałem ławkę dynamicznie skacząc. Najbardziej utkwił mi w pamięci festiwal z 1985 roku. Wówczas zostałem zatrzymany przez SB podczas rozrzucania ulotek antywojskowych i osadzony w areszcie na trzy miesiące. W 1989 roku Big Cyca nie zakwalifikowano do koncertu na dużą scenę, a rok później w 1990 roku Big Cyc grał w Jarocinie jako gwiazda. Ten koncert miał niesamowitą atmosferę, było sporo pozytywnej energii , a my podczas koncertu zrobiliśmy premierę naszej piosenki "Ballada o smutnym skinie". Dziś to już kawałek kultowy, a w Jarocinie został zagrany po raz pierwszy publicznie. Wymarzone wakacje Krzysztofa Skiby, to... Krzysztof Skiba: Podróże statkiem. Z ojcem byłem w trzech dużych rejsach w Australii, w USA i w rejsie po Morzu Śródziemnym. Mam olbrzymi sentyment do dużych statków, a mój najdłuższy rejs trwał sześć miesięcy. Moim marzeniem wakacyjnym jest rejs luksusowym statkiem pasażerskim po zatokach Arktyki. Niestety moja małżonka nie podziela tych pasji, gdyż jest uczulona na bujanie statku i zawsze nawet po kołysaniu na małej fali ma chorobę morską. Najprzyjemniejsza wakacyjna przygoda Krzysztofa Skiby, to... Krzysztof Skiba: Jeep safari na Krecie podczas, którego zgubiłem portfel z dokumentami, a przynajmniej tak myślałem. Po powrocie do hotelu okazało się, że w ogóle go nie zabierałem. Wieczorem urządziłem z tej okazji balangę, którą na wyspie wspominają do dzisiaj. Najgorsza wakacyjna przygoda Krzysztofa Skiby, to... Krzysztof Skiba: Burza piaskowa w Egipcie. Ziarenka piasku wydłubywałem ze swojej garderoby jeszcze przez miesiąc. Wakacyjne plany Big Cyca: Zagrali w tym roku już ponad 30 koncertów promują także najnowszy singiel: "Dziewczyny kochają niegrzecznych chłopaków". Utwór idealnie pasuje do wakacji, czasu beztroski i relaksu. Klip można już oglądać na stronie: www.bigcyc.pl. Tam także znajdziecie informacje o planach koncertowych. Z Krzysztofem Skibą rozmawiała Barbara Grzywińska.