Sprawa dotyczy 42-letniego Zbigniewa Gregorczyka (sąd pozwolił na ujawnienie danych), który w grudniu ub.r. został skazany na 12 lat więzienia. Sąd nakazał też oskarżonemu zapłacenie 100 tys. zł nawiązki na rzecz komendy Państwowej Straży Pożarnej w Gdyni i opublikować na własny koszt treść wyroku na pierwszych stronach trzech ogólnopolskich gazet. Sąd zakazał mu również prowadzenia pojazdów na zawsze. Oskarżony odwołał się od wyroku i we wtorek w gdańskim Sądzie Okręgowym odbyła się rozprawa apelacyjna. Po wysłuchaniu argumentacji obrońcy Gregorczyka oraz prokuratora i pełnomocnika rodziny jednej z 16-latek, sąd ogłosił, że decyzję w tej sprawie wyda w piątek o godz. 12. Do tragedii doszło w sierpniu 2008 r. w podgdańskiej miejscowości Wiślinka. W skuter, którym jechały 16-latki, uderzył z tyłu opel kierowany przez Gregorczyka. Obie dziewczyny zginęły na miejscu. Sprawca wypadku miał we krwi 2,3 promila alkoholu. Zdaniem prokuratury, a także sądu, Gregorczyk uciekł z miejsca wypadku i dopiero po ok. 200 metrach został zatrzymany przez innego kierowcę. W czwartek przed sądem okręgowym obrońca oskarżonego, Mirosław Truszkowski, uzasadniał apelacją tym, że Gregorczyk "nie miał uczciwego procesu". Truszkowski podnosił m.in., że sąd rejonowy niedokładnie rozpoznał sprawę przyjmując za prawdziwą pewną wersję wydarzeń, mimo iż niektóre dowody - zdaniem obrony - świadczyły o tym, że zdarzenia mogły wyglądać inaczej. Obrońca podważył m.in. ustalenie, że oskarżony uciekł z miejsca wypadku (jak mówił Truszkowski, zeznania jednego ze świadków sugerują, że Gregorczyk sam się zatrzymał po zdarzeniu) oraz fakt, czy 16-latki w momencie wypadku miały na głowie odpowiednio dobrane, a przy tym zapięte kaski (obrońca sugerował, że dziewczyny mogły jechać bez kasków, nie zapiąć ich lub używać kasków nieodpowiednio dobranych). Obrońca postawił też hipotezę, że auto Gregorczyka uderzyło w skuter, bo ten nagle się przechylił i w ten sposób znalazł na jego drodze. Truszkowski argumentował, że sąd rejonowy nie zdecydował się na dokładne zbadanie przytoczonych kwestii, choć miał szansę wyjaśnić te wątpliwości m.in. powołując dodatkowych biegłych. Obrońca zarzucił też sądowi rejonowemu, że naruszył prawo oskarżonego do obrony pozwalając, by część rozpraw odbywała się, pomimo nieobecności jednego z dwóch reprezentujących go obrońców. Kolejną kwestią podniesioną przez Truszkowskiego była wysokość wyroku. Zdaniem obrońcy 12 lat więzienia, 100 tys. zł nawiązki oraz kilkadziesiąt tysięcy zł na ogłoszenie wyroku w mediach to zbyt surowa kara, zwłaszcza w kontekście nienagannej opinii oskarżonego z wojska (Gregorczyk jest emerytowanym wojskowym), złego stanu jego zdrowia (ma cukrzycę i związane z nią kłopoty ze wzrokiem) oraz skruchę oskarżonego (Gregorczyk przeprosił rodziny 16-latek). Odpowiadając na zarzuty obrońcy prokurator krótko stwierdził, że wnosi o oddalenie apelacji, bo - jego zdaniem, sąd rejonowy wydając wyrok wziął pod uwagę wszystkie dowody, w tym opinie biegłych, które były rzeczowe i - zdaniem prokuratury, układały się w "zwartą całość". Zbigniew Nowicki, pełnomocnik rodziny jednej z tragicznie zmarłych 16-latek, przyznał z kolei, że wyrok dla Gregorczyka był surowy. - Ale nie może być tak, że ktoś pozbawi kogoś życia i potem odsiedzi rok, dwa, trzy - mówił mecenas dodając przy tym, że sam Gregorczyk przyznał, że przed wypadkiem zdarzało mu się prowadzić auto pod wpływem alkoholu. - Poza tym ten wyrok daje oskarżonemu szansę: ma on nadzieję na to, że kiedyś wyjdzie i będzie żył normalnie - mówił Nowicki dodając, że rodziny dwóch zabitych dziewczynek "nadziei już nie mają". Na wtorkowym posiedzeniu sądu zjawiły się rodziny obu 16-latek oraz przyjaciele i znajomi dziewczyn oraz ich rodzin. Matka jednej z 16-latek oraz ojciec drugiej, powiedzieli dziennikarzom, że chcieliby, by sąd utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego.