"Krzyk" to widowisko muzyczno - baletowe uświetniające 27. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych oraz 50. rocznicę urodzin Jacka Kaczmarskiego. "Krzyk" - to swoista lekcja historii współczesnej, opowiadająca o prawdzie, zbrodni, wolności i marzeniach. Także o skomplikowanych zachowaniach tłumu, który kreuje artystę-przywódcę duchowego, by najpierw go wielbić, by znudzić się nim i na koniec - zniszczyć go. Wtłoczony w ramy systemu (i nie chodzi tu tylko o system komunistyczny) artysta, swoim buntem zapala tłum do walki o własne marzenia - taka donkiszoteria pojawia się co jakiś czas, i co jakiś czas miażdży ją przetaczające się właśnie koło historii. Gorzkie, mądre i ponadczasowe piosenki Jacka Kaczmarskiego (niesłusznie kojarzonego tylko z Solidarnością), stanowią kanwę tego przedstawienia. Ze scenicznej opowieści wyłania się jednak nie tragiczna postać samotnego barda, a raczej - jego niepokoje, przemyślenia i gorzkie komentarze do wydarzeń bliskich nam i bardziej odległych. Muzyka: Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, L.Llach Grande. Teksty piosenek: Jacek Kaczmarski. Scenariusz i reżyseria: Robert Talarczyk. Występują aktorzy i zespół baletowy chorzowskiego Teatru Rozrywki. Organizatorem widowiska jest Fundacja EDM. Zespół Prasowy Urzędu Miasta Gdyni Gorzki "Krzyk" Kaczmarskiego Przedstawienie według poezji Jacka Kaczmarskiego przygotował Teatr Rozrywki z Chorzowa, jednak widowisko Roberta Talarczyka o Polsce i Polakach jest pełne dramatyzmu i powagi. Tytuł "Krzyk" nosi jedna z 25 wykonanych piosenek, a słynny obraz Edwarda Muncha służy w spektaklu jako wymowny komentarz. Całość rozpoczyna "Obława", a kończą "Mury". Wszystkie te utwory, doskonale znane kolejnym pokoleniom, zostały oryginalnie zaaranżowane i rozpisane na wiele instrumentów. Niespodzianką okazały się też ich nowe interpretacje - zaś aktorzy z Chorzowa dali jak zwykle pełen ekspresji, prawdziwy popis umiejętności wokalnych. Każdej piosence towarzyszyła w tyle sceny ilustracja w postaci znanego dzieła malarskiego, przetworzonego w wersji czarno-białej, z zaznaczonym na czerwono jednym, wymownym elementem. Scenografka Elżbieta Terlikowska wykorzystała m.in. wspomniany "Krzyk", a także obrazy Jana Matejki "Rejtan na Sejmie Warszawskim" (do pieśni Kaczmarskiego "Rejtan albo raport ambasadora") i "Stańczyk na balu" (do "Stańczyka") oraz "Autoportret" Witkacego (do piosenki pod takim samym tytułem) itd. Dopełnieniem warstwy interpretacyjnej stały się układy baletowe zespołu teatru w choreografii Katarzyny Aleksander-Kmieć. Poszczególne sceny ułożyły się w ironiczny, skrócony obraz dziejów Polski i Polaków. Diagnoza dotycząca naszych przywar i postaw nie wypadła w nim pochlebnie. Zwłaszcza w odniesieniu do czasów najnowszych, tych, których doświadczył sam Jacek Kaczmarski. Chmurne porywy młodości, bunt przeciw represjom politycznym, hipokryzji i kłamstwu z latami słabną - dowiadujemy się z piosenek artysty, okrzykniętego bardem "Solidarności". Większość niegdysiejszych bojowników myśli i słowa wtapia się z czasem bezpiecznie w tłum. Ich krytyczny stosunek do świata, pochwała odrębności i wiara w ideały zostały zastąpione przez konformizm i dążenie do "naszej małej stabilizacji" - ironizuje Kaczmarski. Chorzowski spektakl przypomina, że bohaterowie niegdyś wyniesieni na piedestał - spadali lub ich z niego strącano. Tacy na przykład jak Jacek Kaczmarski, którego "Obława" stała się hymnem pokolenia. Koledzy czas jakiś odnosili się do artysty z szacunkiem, bo skomplikowane były losy jego przodków, a i on sam miał ciężkie, pełne raf emigranckie życie. Potem jednak przestały być ważne fundamenty, na których zrodziła się rówieśnicza, środowiskowa solidarność. Sam poeta zaś konsekwentnie pozostawał sędzią Polaków. Jego gorzkie prawdy o zakłamaniu, wygodnictwie i zaniku patriotyzmu nadal były aktualne. I niewygodne dla adresatów, wśród których znaleźli się teraz nie tylko dawni przeciwnicy polityczni. Słowo zmienić w ciało Na pierwszym planie czerwona konstrukcja, a w tle czerń i szarości, w które ubrany był zespół występujący w spektaklu wyreżyserowanym przez Roberta Talarczyka - "Krzyk według Jacka Kaczmarskiego". Spektakl, na który szedłem z obawą, ciekawością i nadzieją. Obawą - ponieważ piosenki Jacka Kaczmarskiego, czołowego barda i piewcy niepodległościowych idei, legendy polskiej ballady nie należą do najłatwiejszych. Z ciekawością - bo zespół Teatru Rozrywki to przecież zespół, który nie boi się wyzwań, nawet takich, których nie podjął się do tej pory nikt. Przedstawienie rozpoczęło się od zaśpiewanej przez Marcina Rychcika "Obławy" - piosenki, którą Kaczmarski w 1977 roku zadebiutował i którą wygrał krakowski Studencki Festiwal Piosenki. Pierwsza część spekltaklu nie obfitowała w bardzo znane utwory, chociaż "Przedszkole" w dynamicznym wykonaniu Izabeli Malik, czy "Bajka o głupim Jasiu", albo "Samosierra" to przecież żelazne pozycje recitali Jacka Kaczmarskiego. Mile zaskoczył dynamiką Dominik Koralewski, który wraz z Jackiem Brzeszczyńskim i Łukaszem Musiałem brawurowo zaśpiewał "Wiosnę 1905". Na koniec tytułowy "Krzyk" w poruszającym, wykonaniu Róży Miczko. W drugiej odsłonie pojawiła się podzielona na cztery listy "teatralna" wersja "Korespondencji klasowej" pomiędzy ojcem (Andrzej Kowalczyk) i synem (Mirosław Książek) "Lekcja historii klasycznej" i "Pompeje" we wspaniałym, balladowym wykonaniu jednej z gwiazd Teatru - Marii Meyer. Na specjalną uwagę zasługuje bez wątpienia również "Opowieść pewnego emigranta", której wykonawca Jacenty Jędrusik po mistrzowsku wcielił się w rolę "spowiadającego" się ubeka. Inna gwiazda - Elżbieta Okupska z charakterystycznym dla siebie wdziękiem zaprezentowała "Sen Katarzyny II", może trochę zbyt groteskowo odbrązowiając tę mroczną dla naszej historii postać. O własny sposób zaprezentowania "Naszej klasy" pokusił się reżyser przedstawienia Robert Talarczyk. Opowiedział nam historie kolegów, którzy być może nie odegrali w życiu Jacka Kaczmarskiego istotnej roli, ale są przykładem losów tych, którym wypadło żyć z dala od Polski. Jednak mimo rozległości zapuszczanych w świecie korzeni, Kaczmarski przypomina, że wciąż pochodzimy z jednego pnia, jednego drzewa i jednego kraju. Wreszcie jedno z największych dzieł Mistrza - "Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego", to przejmujący song o historii człowieka, żyjącego w zniewolonym, totalitarnym państwie, gdzie ludzkie losy splatają się z sobą w tragicznych wydarzeniach. To wołanie, żebyśmy nie zapominali o tych, którzy dla wewnętrznej i narodowej wolności poświęcili swoje życie. Znakomicie wykonał tę pieśń Artur Święs, gościnnie występujący na deskach Teatru Rozrywki. Na koniec "Mury" w wykonaniu całego zespołu prowadzonego wokalnie przez Marcina Rychcika, dopełniły satysfakcji widowni chorzowskiego teatru, która odwzajemniła się artystom długimi, serdecznymi owacjami. Obok reżysera Roberta Talarczyka, współtwórcą przedstawienia, który wywarł istotny wpływ na jego kształt jest niewątpliwie choreograf Katarzyna Aleksander-Kmieć. Jej pomysły i jej praca przy realizacji odcisnęły osobiste piętno na końcowym efekcie. Dzięki niej oglądaliśmy nie koncert piosenek Jacka Kaczmarskiego ale pełnowatrościowy spektakl muzyczny, obdarzony za sprawą Elżbiety Terlikowskiej skromną, wręcz surową, niezwykle stosowną scenografią i może z wyjątkiem kreacji Carycy Katarzyny, bardzo konsekwentną w tej stosowności. Nie byłoby tego spektaklu bez aranżacji piosenek zaproponowanej z dużym wyczuciem atmosfery twórczości Kaczmarskiego. Biorąc na "warsztat" tego rodzaju materiał muzyczny Hadrian Filip Tabęcki zdawał sobie sprawę z trudności i wielu pułapek jakie mogą kryć się podczas pracy. W konsekwencji udało mu się stworzyć coś nowego, autorskiego, nie tracąc przy tym charakterystycznego, znanego nam nastroju. Reżyser Robert Talarczyk - jak sam powiada - swój pomysł oparł na możliwościach i zaangażowaniu całego zespołu. Kiedy na zakończenie artyści wyszli do oklasków dało się zauważyć, że jest przez kolegów lubiany. Myślę, że klimat jaki udało mu się stworzyć na scenie, ma swoje źródło w klimacie jaki panował podczas prób w czasie realizacji przedstawienia. To dobrze rokuje spektaklowi. I Robertowi Talarczykowi także. Poszedłem na ten spektakl także z nadzieją, bo jak wielu z nas pragnę, aby treści zapisane w strofach piosenek, oraz nierozerwalnie związane z nimi melodie przetrwały w świadomości i sercach tych, którzy doświadczyli czasów, kiedy Jacek Kaczmarski je pisał. Chciałbym również, żeby ludzie młodzi, poprzez ten spektakl lepiej poznali realia i klimat tamtych lat. Robert Talarczyk ze swoim wspaniałym zespołem Teatru Rozrywki nadzieję tę spełnił. "Krzyk" - Teatr Rozrywki w Chorzowie, prapremiera (występy gościnne w Teatrze Polskim w Warszawie) Muzyka: Jacek Kaczmarski, Zbigniew Łapiński, L. Llach Grande Teksty piosenek: Jacek Kaczmarski Scenariusz i reżyseria: Robert Talarczyk Scenografia: Elżbieta Terlikowska Choreografia: Katarzyna Aleksander-Kmieć Aranżacje i kierownictwo muzyczne: Hadrian Filip Tabęcki Zespół baletowy i muzyczny Teatru Rozrywki oraz Kameleon Trio Tabęckiego Anna Sobańska-Markowska