Sezon letni w Ustce był nędzny i to nie jest żadna tajemnica. Zatrudniono firmę, która miała organizować koncerty i zabawy. Firma nie wywiązała się jednak z obietnic. Pracę straciła szefowa promocji. - To nie ja podpisałam umowę z tą firmą - powiedziała Barbara Paszkiewicz. Twierdzi, że winny jest zarząd, a teraz chce z wakacyjnej afery wyjść z twarzą. Członkowie zarządu dowodzili przed sądem, że to nie wakacyjna klapa przesądziła o zwolnieniu: "Decyzja zapadła na początku lipca, przed sezonem, za całokształt pracy". Jak twierdzą władze Ustki proces nie zakłóci przygotowań do imprez na zbliżające się wakacje. Lato 2001 ma być w kurorcie przełomem.