19-letnia tenisistka z Krakowa w czwartek leci do Stanów Zjednoczonych, gdzie planuje pierwsze starty w turniejach WTA od stycznia. Na początku roku lekarze stwierdzili u niej pęknięcie jednego z kręgów w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. W marcu musiała poddać się nowatorskiej operacji w USA polegającej na wypełnieniu szczeliny tkanką kostną. Polska Agencja Prasowa: Słońce, morze, plaża, czy nie żal męczyć się na korcie, zamiast korzystać z uroków Gdyni? Urszula Radwańska: Nie wyobrażam sobie, żebym cały dzień leżała na plaży i odpuściła treningi. Jestem przyzwyczajona do tego, bo tenis od dawna jest w moim życiu. Tym bardziej teraz, kiedy przez pół roku w ogóle nie mogłam grać. Brakowało mi go i czułam się bardzo dziwnie. Teraz jest już dobrze. Na pierwszych treningach nosiłam jeszcze gorset na rzepy, który trochę usztywniał mi plecy, ale teraz już go nie używam. PAP: To znaczy, że kręgosłup już nie boli? Bo chodzi pani trochę nietypowo, jakby miała usztywniony fragment pleców? U.R.: Tata też mówi mi, że strasznie sztywno chodzę, ale to raczej podświadome. Wciąż jeszcze mam w głowie kontuzję i dlatego to tak wygląda. Czuję, że wszystko jest już w porządku, ale najważniejsze jest teraz wyrzucić to wszystko z głowy. Choć trenuję już normalnie, a od poniedziałku dwa razy dziennie na korcie, to wciąż boję się wykonać mocniejszy skręt czy jakiś gwałtowny ruch. Mam nadzieję, że to szybko minie. PAP: A co na temat pani zdrowia mówią lekarze? U.R.: Ostatnio zrobiłam kolejne zdjęcie kręgosłupa i dopiero co wysłałam je do USA, do lekarza, który mnie operował. Na dniach powinnam więc mieć od niego odpowiedź, czy wszystko już tam się zrosło, czy jeszcze nie. Ja nie czuję już bólu, no może czasem, ale raczej dlatego, że trochę mój kręgosłup jakby się zastał przez te pół roku. PAP: W czwartek leci pani do USA. Gdzie dokładnie planuje pani pierwszy start w turnieju WTA Tour? U.R.: Na pewno nie za tydzień w Stanford. Na razie zgłosiłam się do drugiego turnieju, czyli w San Diego, do eliminacji. Wydaje mi się, że to jeszcze za wcześnie, ale zobaczymy. Mogę się wycofać nawet na dzień przed ich rozpoczęciem, jeśli nie będę w stanie zagrać. Wszystko będzie zależało jak będę się czuła na treningach tuż przed i czy będę w formie. Na razie wciąż tylko odbijam piłki i nawet nie gram sparingów na punkty, bo to jest inna gra, trochę szarpana. Jestem dobrej myśli, ale z drugiej strony muszę być w stu procentach zdrowa, żeby wyjść na kort i zagrać poważny mecz. PAP: W ośmiu turniejach ma pani prawo użyć "zamrożonego rankingu", na pozycji 74. Czy zamierza pani skorzystać z tego udogodnienia od razu w pierwszych tygodniach po powrocie? U.R.: W sumie mam dwa lata na wykorzystanie tego rankingu, ale pewnie będę chciała jak najwcześniej go wykorzystać. Dobrze byłoby jak najszybciej odrobić stracone punkty i wrócić do pierwszej setki. PAP: Oczekiwania spore. Czy nie spowodują nadmiernej presji? U.R.: Kontuzja na samym początku roku, w dodatku po tym, jak weszłam do setki. W fatalnym momencie to wszystko przyszło. Muszę zapomnieć o tym i nie zamierzam gdybać, co by było, gdyby... widocznie tak miało być. Teraz muszę jak najlepiej grać i nie chcę stawiać sobie żadnych konkretnych celów. Chcę mieć znów radość z tenisa, a reszta przyjdzie sama. Rozmawiał Tomasz Dobiecki