do sądu za wypowiedzi w programach radiowym i telewizyjnym we wrześniu i październiku 2005 r., w których Kurski powiedział, że jest on m.in. współodpowiedzialny za "gigantyczne afery prywatyzacyjne". Były polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a później współzałożyciel PO, domagał się od Kurskiego przeprosin i wpłaty 25 tys. zł na cele charytatywne. W treści ugody, podpisanej w środę przed gdańskim sądem przez Merkla, Kurskiego i ich pełnomocników, poseł PiS oświadczył m.in., że wymienił w mediach nazwisko Merla "niefortunnie" w kontekście, który mógł zostać uznany za "krzywdzący". Kurski wyraził z tego powodu "głębokie ubolewanie". "Ja Jacek Kurski oświadczam, że 13 września 2005 r. w audycji radiowej "Kontrwywiad" Kamila Durczoka i 4 października 2005 r. w audycji telewizyjnej "Teraz my" wymieniłem nazwisko Merkel niefortunnie w kontekście, który mógł być odczytany jako krzywdzący Jacka Merkla. Jeżeli wypowiedź ta naruszyła dobra osobiste Jacka Merkla i tym wyrządziła mu krzywdę, to wyrażam z tego tytułu głębokie ubolewanie" - brzmi treść ugody. Oświadczenie to ma być opublikowane przez Kurskiego w ciągu 30 dni na czwartej stronie "Rzeczpospolitej". W jednej ze wspomnianych audycji Kurski mówił o Donaldzie Tusku i Kongresie Liberalno-Demokratycznym: "Przypomnę, że jest to polityk, który był szefem Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który miał ksywkę "uczciwi inaczej"; gdzie było takie sformułowanie, że pierwszy milion trzeba ukraść. Partia, która miała na pęczki - nie pęczaki - polityków, którzy znaleźli się z powodów kryminalnych w więzieniu. Mieli zarzuty bardzo poważne raz udowodnione, raz nie; raz zakończone procesowo, raz nie. Rzeźniczak, Machalski, Pamuła, Ulatowski, Merkel, Szlanta, Kierkowski, Kubiak". W innym programie Kurski powiedział m.in.: "Wielu z nich siedziało, wielu z nich miało bardzo długie przewody sądowe. I są odpowiedzialni za gigantyczne afery prywatyzacyjne: Wedel, Huta Lucchini, KGHM Polska Miedź, Stocznia Gdyńska, Stocznia Gdańska". W myśl zawartej ugody poseł PiS zobowiązał się także do pokrycia części kosztów procesu sądowego, w kwocie ponad 600 zł. - Jestem zadowolony z tego kompromisu, a będę w pełni, jak Jacek Kurski zjawi się u mnie z tym egzemplarzem "Rzeczpospolitej" w ręku - powiedział dziennikarzom Merkel. Satysfakcji z zawarcia ugody nie krył także Kurski. - Nie było sensu kontynuować procesu, który do niczego dobrego by nie doprowadził. Zarówno Jacek Merkel, jak i ja lepiej będziemy służyć Polsce, jak najmniej przebywając na sali sądowej - dodał. Poseł PiS podkreślił, że łączy go z Merklem m.in. wspólny udział w strajkach w maju i sierpniu 1988 r. w Stoczni Gdańskiej. Merkel był też na ślubie Kurskiego w 1991 r. Z pozwem o zniesławienie za te same wypowiedzi wystąpił przeciwko Kurskiemu także brat Jacka Merkla - Witold. W czerwcu 2006 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił jego powództwo. Witold Merkel złożył od tej decyzji odwołanie. W styczniu 2006 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał jego racje i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenie przez sąd niższej instancji. Kurski powiedział w czwartek przed gdańskim sadem, że ma nadzieję, iż jego spór sądowy z Witoldem Merklem zakończy się podobnie jak z jego bratem Jackiem. Bracia Jacek i Witold Merklowie, obecnie biznesmeni, znają Tuska od wielu lat. Jacek Merkel współpracował z nim m.in. w Kongresie Liberalno-Demokratycznym. W latach 1990-91 był ministrem stanu ds. bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Później należał do grona założycieli Platformy Obywatelskiej. Witold Merkel także był członkiem KLD. W latach 1985-92 pracował wraz z Tuskiem w spółdzielni pracy usług wysokościowych w Gdańsku. Na początku lat 90. Witold Merkel z upoważnienia ówczesnego wojewody gdańskiego zajmował się prywatyzacjami wielu zakładów pracy w regionie.