Jak poinformował szef prokuratury Gdańsk-Oliwa Cezary Szostak, właściciel firmy Krzysztof K. usłyszał zarzut "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób". Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia. Do wybuchu butli (dostarczonej 3 grudnia ub.r. - przyp. red.) doszło 4 grudnia tego roku w jednej z gdańskich firm zajmujących się wytwarzaniem biżuterii. W wybuchu rannych zostało sześć osób. Trzy z nich zmarły później na skutek doznanych poparzeń, głównie dróg oddechowych. Po zdarzeniu śledczy zlecili poznańskiemu Urzędowi Dozoru Technicznego ekspertyzę butli, która wybuchła. Jak wyjaśnił Szostak, biegli stwierdzili, że butla była pęknięta na spawie, poza tym pojemnik był rozdęty na skutek przeładowania. Biegli nie byli jednak w stanie określić, czy butla została przeładowana w czasie ostatniego napełnienia jej gazem, czy też wcześniej. Szostak wyjaśnił, że śledczy zbadali inne butle z tej samej partii (nabijane w tym samym czasie) i wiele z nich było także przeładowanych. Prokuratorzy podejrzewają, że butle te mogły zostać napełnione nielegalnie. Krzysztof K. nie przyznał się do winy. - Mężczyzna udzielił wyjaśnień, w efekcie których będziemy musieli sprawdzić i uściślić jeszcze niektóre szczegóły - powiedział Szostak.