Jak się okazało, 50-latek zmarł z powodu przerwania rdzenia kręgowego. Spadł z ambony myśliwskiej, gdzie wraz z kompanem - również mieszkańcem gminy Kołczygłowy - pił alkohol. Pijany kolega wystraszył się i uciekł z miejsca zdarzenia. Nie poinformował także nikogo o wypadku. Ciało, częściowo rozszarpane przez zwierzęta, znaleziono po 12 dniach. - Zeznał, że chciał pomóc, ale żyjący jeszcze kolega miał powiedzieć mu, żeby sobie poszedł. I tak zrobił. Podłożył mu jeszcze sweter pod głowę - powiedział "Głosowi Pomorza" prokurator Zborowski. Mężczyźnie za nieudzielnie rannemu koledze pomocy grozi do trzech lat więzienia.