Na tym etapie śledztwa biegli nie ustalili, czy dziecko urodziło się żywe. Inne dowody nie są wystarczające, żeby kobieta została w areszcie - poinformował w rozmowie ze stacją TVN24 Krzysztof Młynarczyk, prokurator rejonowy w Miastku. W sprawie zarzuty usłyszał również 20-letni syn kobiety oraz inny związany z rodziną 20-latek. Pierwszy z mężczyzn jest podejrzany o grożenie świadkowi w celu zmuszenia go do odstąpienia od składania zeznań i utrudnianie śledztwa poprzez ukrywanie zwłok dziecka. Drugi z mężczyzn jest podejrzany o utrudnianie śledztwa poprzez ukrywanie zwłok. Podejrzani częściowo przyznają się zarzutów. Prokuratura nie ujawnia w jakim zakresie. - Złożyli wyjaśnienia, które wymagają dalszej weryfikacji - powiedział prok. Młynarczyk. Płód był zdolny do samodzielnego życia Śledztwo w tej sprawie wszczęto po tym, jak pod koniec marca na posesji w jednej podmiasteckich wsi policjanci znaleźli zakopane szczątki noworodka. Szef miasteckiej prokuratury powiedział, że zwłoki były w tak daleko posuniętym rozkładzie, że nie udało się ustalić przyczyny zgonu. Wiadomo, że był to płód zdolny do samodzielnego życia. Według wykonującego sekcje lekarza śmierć dziecka, prawdopodobnie płci męskiej, nastąpiła przed kilkunastoma miesiącami. Za zabójstwo Kodeks karny przewiduje nie mniej niż 8 lat pozbawienia wolności, 25 lat więzienia lub dożywocie. Groźby wobec świadka zagrożone są karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Taka sama sankcję sąd może orzec za utrudnianie śledztwa.