"Sekcja zwłok chłopca planowana jest na czwartek w Gdańsku. Rodzice dziś byli wstępnie przesłuchani przez prokuraturę. Wiele nowego do sprawy nie wnieśli, pewnie ze względu na ich stan psychiczny. Podjęli jednak próbę współpracy" - powiedział PAP we wtorek prokurator rejonowy w Słupsku Piotr Nierebiński. Dodał, że rodzice nie byli w stanie określić, jak długo syn był w bębnie pralki. Potwierdzili, że byli w domu, dzieci się bawiły, a oni mieli popołudniową drzemkę. Gdy tylko zauważyli, że nie ma ich syna, zaczęli go szukać. To ojciec miał wyciągnąć syna z pralki i podjąć próbę reanimacji, którą potem przejęli ratownicy medyczni. Prokurator Nierebiński nie potwierdził pojawiających się w mediach informacji o tym, że to siostra zatrzasnęła brata w pralce. Dziewczynka nie była przesłuchiwana. "Najwięcej może mieć do powiedzenia, ale wiadomo, to małe dziecko i wstrzymujemy się z ewentualnymi czynnościami w stosunku do dziewczynki; ona też jest w traumie" - poinformował PAP prokurator rejonowy. Poinformował, że chłopiec zmarł w nocy w słupskim szpitalu. Zamiar przewiezienia go do gdańskiego szpitala się nie powiódł ze względu na krytyczny stan, w jakim dziecko trafiło do słupskiej placówki. Prokuratura Rejonowa w Słupsku prowadzi postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Badania sekcyjne mają wyjaśnić, co faktycznie było jej przyczyną. Przeprowadzona zostanie również ekspertyza pralki. Do zdarzenia doszło w poniedziałek w Słupsku.