Pierwszego dnia była też okazja do dyskusji, którą poprowadził Jarosław Jaworski, szef biura prasowego festiwalu, na co dzień scenarzysta filmowy i dziennikarz radiowy. Czy warto było wybrać się na przegląd? Z pewnością. Chociażby dlatego, by przekonać się, że kino niezależne to nie kino, na którym nikomu nie zależy, jak często i niezbyt mądrze nazywane jest kino offowe. Tofifest jak Sundance Festiwal... Tofifest porównywany jest do słynnego amerykańskiego Sundence Festiwal, firmowanego nazwiskiem Roberta Redforda, skąd wywodzą się tacy niepokorni twórcy jak Kevin Smith, Jim Jarmush, bracia Coen czy klasyk Quentin Tarantino. Toruński festiwal ma również ambicje, by kreować ludzi kina. - Oczywiście, że festiwal pomaga młodym twórcom w karierze - mówił Jarosław Jaworski. - Oni powołują się na nasze Złote Anioły, a te figurują w ich oficjalnych biografiach. To pomaga w realizacji następnych projektów. To, co wybrałem to najlepsze krótkie metraże z naszego festiwalu. W Tczewie zaproponowałem wyświetlenie najciekawszych prac polskich i zagranicznych. Były warte obejrzenie, bo wyselekcjonowaliśmy je spośród pół tysiąca zgłoszeń z 46 krajów... Są tam bardzo ciekawi autorzy - Bartek Konopka, Anna Kazejak - wschodzące gwiazdy polskiego ekranu. Ale też wartościowi autorzy zagraniczni. Dokładnie filmy pochodziły z czterech przeglądów. Obejmują okres od 2003 do 2007 r. Najciekawsze shorty polskie i zagraniczne ostatniej edycji (2007) oraz retrospektywę najciekawszych dzieł polskiego short metrażu i najlepsze filmy stworzone na Kujawach i Pomorzu w ostatnich 3 latach. Filmy na dłużej Po piątkowym pokazie filmy, które utkwią w pamięci na dłużej to "Trójka do wzięcia" Bartka Konopki (Złoty Anioł - najlepszy film), "Kilka prostych słów" Anny Kazejak (wyróżnienie najlepszy krótki metraż - najlepsza aktorka Agata Kulesza), "Zakaria", Gianluci De Serio, Massimiliano De Serio (wyróżnienie najlepszy krótki metraż - najlepsze zdjęcia), "Soft" Simona Ellis (wyróżnienie najlepszy krótki metraż - najlepsza reżyseria) oraz "Papierośnica" Tomasza Matuszczaka. Twórcy w tych filmach w krótkiej formie ukazali wiele zwykłego życia. Nie próbowali narzucać norm postępowania. Służą jedynie przykładem. Widz sam musi dokonać oceny postępowania bohaterów. "My home is my castle" Tak jest z brytyjskim obrazem "Soft". Widzimy w nim mężczyznę w średnim wieku, który wybrał się do sklepu. Po drodze jest brutalnie zaczepiony przez wyrostków. Sprawia wrażenie, że się ich boi. Nie reaguje na zaczepki. Tymczasem sytuacja powtarza się, gdy chuligani atakują jego dom. Gdy staje w jego obronie nie potrafi go obronić i sytuację ratuje jego nastoletni syn. Zabawnym akcentem była wcześniejsza scena, gdy ojciec tłumaczy synowi, że powinien walczyć o swoje. Etiuda jest klasycznym rozwinięciem typowo brytyjskiego - "Mój dom jest moją twierdzą". Porusza także "Trójka do wzięcia" - opowieść o tym jak młoda dziewczyna przejmuje obowiązki matki, gdy ta umiera w szpitalu. Widzimy jej determinację, to jak tuła się z miejsca na miejsce. Jak odkrywa prawdę o chorobie matki i w końcu jak znajduje z rodzeństwem nowy dom. Chociaż nie wiemy tego na pewno. Autorka pozostawia nutkę niedopowiedzenia... Animacje i esbek Ciekawa była też "Papierośnica". Właściwie metraż jest jedną dłuższą sceną. Obserwujemy rodzinę w latach 50. lub 60. Chłopiec odkrywa miejsce, gdzie ojciec przechowuje papierosy i... ważne papiery. Nagle zjawiają się esbecy (w roli jednego z nich Piotr Adamczyk), chłopiec przykłada palec do ust i mówi: "Tu nie wolno zaglądać. Tajemnica". Esbek uśmiecha się szeroko i zabiera ojca czarnym samochodem. Obraz wieńczy scena, w której ktoś wypala końcówkę papierosa z tytułowej papierośnicy. Oprócz etiud z aktorami w CKiS pokazano również kilka animacji. Zwracała uwagę "Parabollic" Jacka Kościuszko, gdzie szalona postać biega po domu i próbuje skorzystać z jedzenia, ale to mu ucieka. Trudno powiedzieć czy był to symbol tego, że nie dostajemy od życia tego czego chcemy? Ciekawy był też króciutki "Nieustający spektakl". Intrygujący obraz z pogranicza animacji i tradycyjnego filmu. Oglądaliśmy w nim salę kinową, w której ludzie oglądają... krzesło. Nagle jeden z widzów - główna postać, zostaje wciągnięta i gnie w dymie. Propozycja... zignorowana Szkoda, że tak ciekawa propozycja została przez tczewian zignorowana. Pierwszego dnia na pokazie było nieco ponad 20 osób. Drugiego podobnie, ale do końca zostały tylko trzy osoby! Może przyczyną był czas gorącej sesji, początek juwenaliów? A może epertuar wydał się zbyt trudny? - Tczewianie twierdzą, że chcą kina, a gdy im je proponujemy zjawia się garstka - rozkłada ręce Magdalena Riebandt, jedna z organizatorek. - Chyba jednak trudno znaleźć chętnych na ambitny repertuar. Ludzie chcą kina, ale komercyjnego. CKiS nie stać na sprowadzanie tego typu filmów... Podczas przeglądu jedna osoba wygrała bilety na lipcowy Tofifest. 5 lipca będzie mogła naocznie przekonać się do kogo trafią Złote Anioły. Autor: Wawrzyniec Mocny