24-letni Patryk Palczyński zaginął w czerwcu 2010 r. Półtora miesiąca później z Bałtyku wyłowiono jego ciało: ręce mężczyzny były związane liną, a do tułowia przytroczone były dwie płyty chodnikowe. Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa uznała, że mężczyzna skrępował się sam i popełnił samobójstwo, topiąc się i w grudniu ubiegłego roku umorzyła postępowanie w tej sprawie. Rodzina zaskarżyła decyzję Rodzina zaskarżyła tę decyzję, wskazując, że - jej zdaniem - 24-latek został zamordowany. W marcu bieżącego roku gdański sąd okręgowy przychylił się do zażalenia i nakazał prokuraturze wznowienie postępowania, przesłuchanie dodatkowych świadków wskazanych przez rodzinę i ponowne przeprowadzenie eksperymentu udowadniającego, że mężczyzna rzeczywiście mógł sam się skrępować linami. Eksperyment potwierdził wersję - Po wykonaniu czynności zaleconych przez sąd, śledczy ponownie doszli do wniosku, że Patryk Palczyński najprawdopodobniej popełnił samobójstwo - poinformował w środę Cezary Szostak, szef Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. Jak powiedział, przeprowadzony po raz drugi eksperyment z udziałem fachowca specjalizującego się w linach i węzłach żeglarskich, pokazał ponownie, że młody żeglarz mógł sam się związać, a potem utopić. - Przesłuchaliśmy także dwóch kolejnych świadków, znajomych Patryka Palczyńskiego, jednak naszym zdaniem - wbrew opinii rodziny - nie posiadają oni informacji mogących wskazywać, że ktoś trzeci przyczynił się do śmierci mężczyzny - powiedział Szostak. Dodał, że rodzinie nie przysługuje już zażalenie na ponowne umorzenie postępowania. Pracował jako członek załogi na jachtach Patryk Palczyński był żeglarzem, pracował jako członek załogi na jachtach pływających m.in. w okolicach Karaibów. 24-latek ostatni raz był widziany żywy 2 czerwca 2010 r. w Gdyni. Tego dnia miał wypłynąć w kolejny rejs, nie powiedział jednak rodzicom, dokąd płynie, a przed wyjazdem częściowo wyczyścił zawartość swojego komputera. Kilka godzin po opuszczeniu domu wysłał jednego sms-a, potem jego telefon zamilkł. Po kilku tygodniach rodzina zgłosiła zaginięcie. Z Bałtyku wyłowiono ciało mężczyzny W połowie lipca 2010 r. kilka kilometrów od wejścia do gdańskiego portu wyłowiono z Bałtyku zwłoki młodego mężczyzny. Jego ręce były związane liną używaną na jachtach, a do tułowia przytroczone były za pomocą parcianego pasa dwie płyty chodnikowe ważące w sumie ok. 23 kg. Węzły zrobione były przez osobę z doświadczeniem żeglarskim. Badania DNA potwierdziły, że wyłowiono ciało Patryka Palczyńskiego. Śledczy: Mężczyzna popełnił samobójstwo Śledczy z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa przyjęli, że mężczyzna popełnił samobójstwo - wskazywały na to m.in. zeznania znajomych, treść jego korespondencji i zachowanie przed zaginięciem, w tym wykasowanie danych z komputera oraz fakt, że w podróż, w którą się wybierał, zabrał stosunkowo niewiele rzeczy. Na możliwość odebrania sobie życia wskazywał też przygotowany na potrzeby śledztwa portret psychologiczny 24-latka oraz opinia specjalistów w zakresie medycyny sądowej, którzy badając ciało, nie znaleźli obrażeń wskazujących na użycie wobec mężczyzny przemocy. Śledczy stwierdzili też, że 24-latek mógł sam przymocować do swojego tułowia płyty chodnikowe i związać sobie ręce. Na linie znaleziono ślady DNA dwóch osób Rodzina Patryka Palczyńskiego nie zgodziła się z wersją przyjętą przez prokuraturę. Rodzice są przekonani, że ich syn został zamordowany. Zdaniem rodziców, mężczyzna nie miał skłonności samobójczych. Rodzina powątpiewa też, czy syn mógł sam się skrępować i obciążyć płytami chodnikowymi. Ich wątpliwości potęgował fakt, że na linie, którą był związany mężczyzna, znaleziono ślady DNA dwóch osób, a nie było na niej śladów DNA młodego żeglarza.