Po prawie dwugodzinnym okresie niepewności sytuacja została opanowana. Niebezpiecznych, na szczęście nieudolnych szaleńców złapano. Jedna osoba została ranna. Policja nie chce ujawnić kim byli napastnicy. Wiadomo na razie, że ok. godz. 14 kilku intruzów przedostało się na teren zakładu przez ogrodzenie od strony Martwej Wisły i obezwładniło strzegącego bramy wjazdowej strażnika. Firmowy ochroniarz próbował się bronić, otrzymał jednak postrzał w bark. Na szczęście strażnik zdołał wezwać pomoc. Po kilkunastu minutach na miejscu pojawiła się opancerzona furgonetka z uzbrojonym po zęby oddziałem antyterrorystów, nadleciał policyjny śmigłowiec, a z łodzi patrolowych funkcjonariusze omiatali zagrożony teren lufami karabinów snajperskich. Kilkuminutowy szturm na pomieszczenie socjalne i wymiana ognia zakończyła się sukcesem sił ratunkowych. Napastnicy zostali obezwładnieni, a rannego strażnika śmigłowiec przetransportował prosto do szpitala. - Stan poszkodowanego jest ciężki, ale stabilny. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - pierwszy komunikat lekarzy brzmiał uspokajająco. Niestety, w tym samym czasie, w drugiej części zakładu inne służby zmagały się z problemem cięższego - dosłownie i w przenośni - kalibru. Jak się bowiem okazało druga grupa zaatakowała rafinerię z przeciwnej strony ogromnego, liczącego 300 ha terenu. Terroryści podłożyli ładunki wybuchowe na jednej z instalacji gazowych i - o zgrozo! - na mogącym pomieścić 50 tys. metrów sześciennych ropy naftowej zbiorniku. O ile z tym pierwszym problemem poradzono sobie sprawnie dzięki saperskiemu robotowi "Inspektor" (który co prawda podczas akcji miał defekt - odpadła mu kamera), o tyle jeden z ładunków pod zbiornikiem eksplodował. Do akcji natychmiast ruszyły służby gaśnicze. Łącznie na placu boju było 9 wozów państwowej straży pożarnej i jednostek pożarniczych Lotosu. Strażacy uwijali się jak - nomen omen - w ukropie. Rozstawiono armatki wodne, które strzelały wodą z prędkością nawet 12 tys. litrów na minutę. Na szczęście udało się uniknąć tragedii. Strach pomyśleć jakie skutki mogła wywołać taka ogromna ilość płonącej ropy naftowej. Czytelnicy zaniepokojeni ilością tragicznych wydarzeń, do jakich doszło w środę na terenie rafinerii gdańskiej nie muszą sprawdzać w kalendarzu, czy wczorajszy dzień nie przypadł aby w piątek, 13-ego. Wszystkie opisane wydarzenia odbyły się oczywiście w ramach corocznych ćwiczeń jednostek ratowniczych, prewencyjnych i antyterrorystycznych służb województwa pomorskiego. Jacek Stańczyk