W dniu setnych urodzin życzenia złożył jej burmistrz i przedstawicielka wojewody, która przywiozła ze sobą list gratulacyjny z podpisem premiera Donalda Tuska. Pomimo sędziwego wieku pani Marianna Gliszczyńska jest w dobrej formie: przyjmuje gratulacje i uśmiecha się do gości. Wizyta tylu osób trochę ją jednak deprymuje i o życiu czerszczanki opowiada córka - Krystyna Prondzińska, która opiekuje się matką. - Nie mam z nią najmniejszych kłopotów. Pomagam mamie, a ona odwdzięcza mi się ciepłymi gestami - mówi córka. Stulatka dopiero od roku porusza się na wózku - to skutek urazu biodra, którego doznała po upadku. Do 99 roku życia chodziła o własnych siłach, a w wieku 94 lat jeszcze tańczyła na weselu. - Mama pomimo wieku jest rozrywkowa. Jej 99 urodziny świętowaliśmy w dużym namiocie na podwórku. O godzinie 23.00 nie chciała jeszcze wracać do domu - opowiada pani Krystyna. Kwiaty i prezenty Z ratusza na uroczystość przybyli burmistrz Marek Jankowski i kierownik USC Barbara Rzepczyńska. Z Gdańska przyjechała Bogusława Ciepisz - zastępca dyrektora wydziału spraw obywatelskich w urzędzie wojewódzkim. Składa życzenia w imieniu wojewody oraz wręcza list gratulacyjny z własnoręcznym podpisem premiera. - W województwie przeciętnie mamy dziesięć takich uroczystości w miesiącu - mówi pani Bogusława. Jubilatce prócz bukietu róż wręcza wełniany koc. - Żeby w nogi było zawsze ciepło - dodaje na koniec życzeń. Co znajdowało się w pakunku z ratusza nie wiadomo. Po życzeniach przyszedł czas na odśpiewanie "200 latach i lampkę szampana. Na stole czeka wystawny poczęstunek. - Proboszcz specjalnie na tę uroczystość udzielił nam dyspensy - żartuje burmistrz. Życie bez kłótni Krystyna Prondzińska przy stole wspomina dzieje swojej rodziny. Jej rodzice tworzyli zgodne małżeństwo. Ojciec bardzo kochał swoją żonę. - Pamiętam, że mama wyjechała tylko raz, na tydzień. Tata nie mógł doczekać się jej powrotu - wspomina. Był bardzo uczynnym człowiekiem, pomagał dzisiejszej stulatce jak mógł. Zdarzało mu się cerować skarpetki lub trzeć ziemniaki na placki. W czasie wojny stracili cały majątek w Sępólnie Krajeńskim. Podczas ucieczki mąż przywiózł ciężarną panią Mariannę z Sępólna do Czerska na ramie roweru. Małżeństwo szczęśliwie wychowało pięcioro dzieci. Byli razem 55 lat. Mąż zmarł w 1993 roku. Dobre geny W rodzinie Marianny Gliszczyńskiej nie tylko ona dożyła sędziwego wieku. - Ciocia Marta z Berlina zmarła mając 99 lat i pół roku - opowiada Krystyna Prondzińska. Ulubionymi zajęciami stulatki jest czytanie gazet i oglądanie telewizji. Lubi też posiedzieć na świeżym powietrzu. Krewni z uśmiechem wspominają, że seniorka rodu całe życie chodziła na wysokich obcasach. - Nawet po domu chodziła w laczkach na wysokiej podeszwie - żartują. Czerszczanka zawsze dbała o swoją urodę, w dniu urodzin pytała córkę w co ładnego ją ubierze. Musi ubierać się elegancko, ponieważ na jej urodziny przychodzą coraz ważniejsi goście. sta