Jak poinformował w środę szef Prokuratury Rejonowej Gdańsk- Wrzeszcz, Witold Niesiołowski, 40-letni Ernest T. kradł paliwo ze stacji na terenie Trójmiasta przez pół roku - od września 2007 roku do lutego 2008 roku. Posługiwał się autami z wypożyczalni, do których montował kradzione tablice rejestracyjne. Został zatrzymany dzięki monitoringowi działającemu na stacjach. - Mężczyzna przyznał się do kradzieży. Wyjaśnił, że pozyskane w ten sposób paliwo odsprzedawał, np. taksówkarzom - powiedział Niesiołowski. Prokurator dodał, że jednorazowo mężczyzna kradł ze stacji paliwo warte 200-250 zł. Teoretycznie więc każde ze zdarzeń można by uznać za wykroczenie. Śledczy przyjęli jednak, że Ernest T. dopuścił się 19 tzw. czynów ciągłych - z góry zakładał, że posługując się jednymi skradzionymi tablicami rejestracyjnymi w krótkim czasie okradnie kilka stacji, a to już jest przestępstwo, zagrożone wyższą karą. Zgodnie z prawem mężczyźnie, który części kradzieży dopuścił się jako recydywista, groziło do siedmiu i pół roku pozbawienia wolności. Oskarżony zaproponował jednak, że dobrowolne podda się karze roku i ośmiu miesięcy więzienia. Prokuratorzy przystali na to. Teraz tę propozycję musi rozważyć sąd.