- Są to Cytotec w ilości 180 sztuk oraz Mifegyne w ilości 45 sztuk. Leki te podawane są łącznie - wyjaśniła Twardowska. O istnieniu na pływającej klinice aborcyjnej nielegalnych leków Urząd Celny powiadomił prokuratora. Na pokładzie "Langenort" celnicy odkryli także 29 rodzajów leków przeterminowanych oraz 11 podlegających przy aplikowaniu kontroli lekarza. Zostały one zabezpieczone, podobnie jak farmaceutyki nie istniejące w Polskim Rejestrze Leków. 19 rodzajów leków zostało zwolnionych z zajęcia. Twardowska wyjaśniła, że dopóki holenderski statek znajduje się w polskim obszarze celnym, załoga nie będzie miała dostępu do zajętych leków. Gdyby jednak "Langenort" wyszedł z Władysławowa na wody eksterytorialne (12 mil od brzegu), to załoga może zdjąć plomby na medykamentach. A przy ponownym przybiciu do portu statek musi przejść odprawę celną. Według informacji RMF "Langenort" nie opuści dziś portu, by wypłynąć na wody eksterytorialne. Na Bałtyku szaleje sztorm i kapitan portu nie wyda dziś zezwolenia na wyjście statku w morze. Ale jak zapowiadają feministki z organizacji "Kobiety na Falach" swoją akcję będą prowadzić w Polsce do 5 lipca, tak jak zaplanowały. I raczej nie ma wątpliwości, że do tego dnia wypłyną na wody eksterytorialne, gdzie nie obowiązuje polskie prawo. Holenderki będą więc mogły rozdawać wówczas tabletki wczesnoporonne. Reporter RMF Adam Kasprzyk rozmawiał z ludźmi, którzy przyjechali do portu we Władysławowie, aby wejść na statek i wziąć pigułki wczesnoporonne. Posłuchaj: Według prokuratury na razie nie doszło do przestępstwa związanego z rozprowadzaniem niedozwolonych medykamentów. - Dopóki te tabletki nie "wyjdą" na polski obszar celny, nie ma przestępstwa - wyjaśnił dzisiaj rzecznikProkuratury Okręgowej w Gdańsku Konrad Kornatowski. Obecnie statek-klinika aborcyjna cumuje przy zamkniętej części nabrzeża, gdzie nie mają swobodnego dostępu osoby postronne. Dodatkowo pilnują go ochroniarze wynajęci przez feministki. W porcie we Władysławowie "dyżurują" też młodzi ludzie związani z Młodzieżą Wszechpolską, protestujący przeciwko tej akcji. Poseł Ligi Polskich Rodzin Robert Strąk oświadczył wczoraj, że jeśli feministki z "Langenort" wyjdą na brzeg i będą wbrew prawu rozdawać tabletki wczesnoporonne to będzie chciał dokonać zatrzymania obywatelskiego i powiadomić o tym policję. Zagroził też, że osoby, które na ten statek aborcyjny będą wchodzić, zostaną sfotografowane i sfilmowane, apotem ich wizerunki opublikowane. "Langenort", własność holenderskich feministek z organizacji "Kobiety na falach", wpłynął do Władysławowa w niedzielę bez zezwolenia kapitana portu. Na statku miały być udzielane porady na temat antykoncepcji i planowania rodziny; media informowały też, że za darmo rozdawane na nim będą niedozwolone w Polsce tabletki wczesnoporonne. Przeciwko wpłynięciu statku zaprotestowała m.in. Liga Polskich Rodzin i Młodzież Wszechpolska. Wczoraj na statku zostały przeprowadzone kontrole celników i inspektorów portowych Port State Control (PSC). Po 4-godzinnej kontroli celników i farmakologa kontener-gabinet ginekologiczny znajdujący się na statku został odplombowany; leki, które się tam znajdowały, umieszczono w zaplombowanej szafie. Zgodnie z polską ustawą o planowaniu rodziny, legalnie ciążę można usunąć, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety lub noszonego przez nią dziecka i gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu. Do obrotu w Polsce nie jest dopuszczona także tzw. pigułka wczesnoporonna. Wszczęto postępowanie w sprawie wejścia do portu "Langenorta" Kapitan portu we Władysławowie Kazimierz Undro wręczył dzisiaj dowódcy holenderskiego statku-kliniki aborcyjnej "Langenort" pismo informujące o wszczęciu postępowania w sprawie wejścia jednostki do portu bez zezwolenia. Oznacza to, że statek nie ma prawa opuścić portu do czasu zakończenia postępowania. Może jednak przemieszczać się na jego terenie. Undro zapowiedział, że decyzji w sprawie kary finansowej dla "Langenorta" za wejście do portu bez zezwolenia można się spodziewać jutro. - Kara zapewne będzie. Jak się wchodzi do czyjegoś domu, to się puka, a one weszły bez pukania - dodał. Maksymalna wysokość kary wynosi 20-krotność polskiej średniej pensji krajowej w roku ubiegłym, według wskaźnika Głównego Urzędu Statystycznego. Taka grzywna jest nakładana w wyjątkowych przypadkach, gdy np. dochodzi do skażenia środowiska naturalnego w porcie bądź uszkodzenia nabrzeża. Od wymierzonej kary finansowej kapitan ukaranego statku może się odwołać w ciągu 14 dni. PAP dowiedziała się nieoficjalnie, że holenderska jednostka chce zmienić miejsce postoju i wypłynąć z zamkniętej części portu do nabrzeża, gdzie swobodnie mogą się poruszać ludzie. Undro ostrzegł jednak załogę "Langenorta", że może w ten sposób narazić się na "nieprzyjazne gesty". We władysławowskim porcie nadal bowiem są protestujący przeciw wizycie w Polsce pływającej kliniki aborcyjnej. Pierwszy rejs "Langenorta" najprawdopodobniej już w czwartek Statek-klinika aborcyjna "Langenort" wypłynie z Polkami na wody eksterytorialne najprawdopodobniej już w czwartek - wynika z relacji dziennikarki stołecznego radia katolickiego, która zadzwoniła na infolinię fundacji "Kobiety na falach" i poprosiła o pomoc. Holenderskie feministki, które wynajmują statek, ingadowane przez dziennikarzy na konferencji prasowej w sobotę we Władysławowie, po co będą zabierać kobiety na wody eksterytorialne, odpowiadały, że po to, aby edukować je z zakresu planowania rodziny i aby prowadzić warsztaty z antykoncepcji. Jak poinformowała dziennikarka stołecznego radia katolickiego, rozmowa odbyła się w dwóch etapach. Podczas pierwszego osoba obsługująca infolinię zadawała szereg pytań, m.in. dotyczących daty ostatniej miesiączki i jej regularności. Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do organizatorek akcji - jeśli okres przypuszczalnej ciąży nie przekracza sześciu tygodni, obsługująca telefon osoba umawia się na tzw. potwierdzenie. - Wczoraj koło południa zadzwoniłam pod infolinię, odebrała bardzo miła pani i powiedziała, że jest możliwość umówienia się (na następny dzień na godzinę 9 rano). Poprosiła jednak o potwierdzenie tego wieczorem, ponieważ są różne akcje protestacyjne, ale stwierdziła, że wszystko będzie w porządku - relacjonowała dziennikarka. Obsługująca infolinię osoba zapewniła, że na spotkanie wybierze bezpieczne miejsce, tak aby nikt dzwoniącej kobiety nie fotografował i aby w pobliżu nie było przeciwników aborcji. Dodała, że konsultacja lekarska odbędzie się na statku. - Podkreśliła, że zostanę przebadana i następnie wypłyniemy w rejs - wyjaśniała dziennikarka. Dodała, że kobieta obsługująca infolinię nie chciała powiedzieć, czy zgłosiły się już inne kobiety z podobnymi problemami, tłumacząc: "musimy dbać o nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo osób, które nam zaufały". Natomiast Gunilla Kleiverda, holenderska lekarka z fundacji "Kobiety na falach", powiedziała, że przez telefon udzielane są informacje o działalności tej organizacji". - Nie udzielamy natomiast informacji o rzeczach, które są w Polsce nielegalne - podkreśliła.