Nie wiadomo co było powodem interwencji. Poseł nie został zatrzymany - informuje "Dziennik Bałtycki". Akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała miejsce przed odlotem z Okęcia o 20.15. Po zakończeniu boardingu, gdy samolot szykował się już do startu, pasażerowie usłyszeli komunikat, że odlot będzie opóźniony ponieważ brakuje istotnych dokumentów. - Nie byliśmy tym zdziwieni, opóźnienia dosyć często się na tych liniach zdarzają - relacjonuje poseł PO Tadeusz Aziewicz, który znajdował się na pokładzie ATR-a. Po chwili do maszyny postawiono schodki i na pokład weszło dwóch funkcjonariuszy w cywilu. Podeszli do Woszczerowicza i po krótkiej wymianie zdań, poseł opuścił samolot w ich towarzystwie. Kilka minut potem musieli to uczynić pozostali pasażerowie. Cały bagaż, nie tylko podręczny, musiał zostać zabrany. Samolot został dokładnie przeszukany. Dopiero potem ponownie wpuszczono pasażerów. Akcja trwała ok. godzinę - relacjonuje "Dziennik Bałtycki". Co było przyczyną interwencji ABW? Nie wiadomo. Rzeczniczka agencji Magdalena Stańczyk zaprzeczyła, że w ogóle doszło do zatrzymania i odmówiła informacji czy doszło do innego typu interwencji w stosunku do posła. Rzecznik LOT nazwał zajście "spotkaniem na prośbę ABW", zaś sam Woszczerowicz, z którym "DB" odbył krótką rozmowę, nie chciał mówić co się stało i bagatelizował całe zdarzenie. Radiu Gdańsk powiedział, że wysiadł z samolotu ?bo miał coś do załatwienia?, ale na pytanie czy wszystko jest w porządku, odparł: nie bardzo.