Komendant na długo zapamięta tę pechową przejażdżkę, bo kosztowała go stanowisko. Zanim jednak je stracił, próbował się rozpaczliwie bronić. Gdy ustalono, że to jego auto uderzyło w inny samochód, komendant zaginął. Zjawił się po kilku dniach, twierdząc, że albo ktoś ukradł mu samochód, albo auto prowadził inny strażnik. Strażnik ostatecznie jednak przyznał się do winy. Mężczyzna stanie teraz przed sadem - grozi mu kara pieniężna do 5 tys. złotych.