- To wynik przede wszystkim złego użytkowania. Przez pomysłowych mieszkańców, którzy wrzucają do rur szmaty i worki, cierpią inni - mówi Arkadiusz Weder, prezes GZGK. Mieszkańcy Chojniczek mają dość sąsiedztwa przepompowni ścieków. - Non stop coś nawala. W pobliżu są zlokalizowane trzy studzienki, jak jest awaria, to aż pokrywy się unoszą - mówi Jolanta Wiligała. Po awarii bywa, że szosa jest spłukiwana wodą z hydrantu. - A woda idzie na pola. To jest ekologia? - pyta Jan Kulas. - Tam się nasze krowy pasą. A upilnuj krowę, żeby nie piła akurat tej wody. Jak zwierzę padnie, to kto nam odda pieniądze? Najlepiej przesunąć Arkadiusz Weder, prezes Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej, przyznaje, że umiejscowienie przepompowni w Chojniczkach nie jest najszczęśliwsze. - Umiejscowienie przepompowni w centrum wsi jest bardzo niefortunne. Obecnie, gdyby Zakład opiniował dokumentację, nie uzgodniłby takiej lokalizacji - mówi Weder. Przepompownia jednak już stoi i na protesty za późno. W jednym z gminnych projektów przewidziano przesunięcie przepompowni o ok. 270 m, tak aby znalazła się poza wsią. Pieniędzy unijnych na realizację planów jednak nie wystarczyło. A przesunięcie oznaczałoby, praktycznie rzecz biorąc, pobudowanie nowych urządzeń. Z zatkanym nosem Oprócz awarii uciążliwe dla mieszkańców Chojniczek są też nieprzyjemne zapachy. - Ludzie tędy nad jezioro jeżdżą i nosy zatykają - mówi pan Jan. Do sieci kanalizacyjnej w Chojniczkach są przesyłane również ścieki z Charzyków. Najgorzej jest latem, przy niskim ciśnieniu i bezwietrznej pogodzie. Żeby siarkowodór nie był aż tak uciążliwy dla mieszkańców, GZGK ma w planach jedno z dwóch rozwiązań. - Chcemy zamontować biofiltr - to specjalna masa pochłaniająca, przez którą przechodzą gazy fermentacyjne. Myślimy też o przedłużeniu przewodu tłocznego z Charzyków, tak by ścieki nie przepływały kanalizacją Chojniczek, ale to oznaczałoby też modernizacje przepompowni w Charzykowach - wyjaśnia Weder. Waciaki i szmaty - Niestety, przeważnie to sami użytkownicy są odpowiedzialni za awarie. W kanalizacji można znaleźć wszystko, od waciaków po wyrośniętą komosę. A nagminnie pojawiające się szmaty czy worki oblepiają pływaki, co powoduje zatrzymanie pracy pomp - tłumaczy prezes GZGK. - Żeby działać musimy mieć informacje o awarii. Technicy są na miejscu w ciągu kilku minut. Póki co urządzenia w Chojniczkach nie są objęte monitoringiem. Docelowo pod kontrolą komputera mają być wszystkie gminne urządzenia. rw