Pięciu Polaków wracało busem z pracy w Niemczech. W Sycewicach prowadzący auto zasnął za kierownicą - doszło do tragedii, zginęło czterech mężczyzn. Jako pierwsi na miejscu tragedii pojawili się policjanci. Wypadek przeżył jeden z pasażerów busa. Gdy odzyskał przytomność oddano mu rzeczy - były tam pieniądze i paszport, natomiast w torbach pozostałych nie znaleziono marek. Nie ma wątpliwości, że mężczyźni mieli je w samochodzie, bo potwierdził to ich pracodawca. Są też na to dokumenty - w sumie zginęło kilka tysięcy marek. Prokuratura twierdzi, że to policjanci ograbili ofiary wypadku. Postawiono zarzuty dwóm policjantom. Policjanci nie przyznają się do winy. Dalej pracują w komendzie. Jeśli zarzuty potwierdzą się, policjanci zostaną zwolnieni z pracy, grozi im także kara nawet 10 lat więzienia. Posłuchaj relacji słupskiego reportera radia RMF, Adama Kasprzyka: