Ireneusz B. to były dowódca jednostki wojskowej, obecny wiceprzewodniczący rady miejskiej, szef klubu radnych SLD i dyrektor PKS-u. Według prokuratury miał zażądać od Niemców 3 mln zł. W zamian za te pieniądze miał nie utrudniać załatwiania zgody na budowę wiatraków. Wcześniej twierdził, że będą one przeszkadzały szybowcom i samolotom, ponieważ miały stanąć blisko lotniska miejscowego aeroklubu. Niemiecka spółka jednak nie zapłaciła i zaczęły się jej kłopoty - starostwo powiatowe nie wydało zgody na inwestycję. Sprawą zainteresowała się prokuratura. Zarzuty postawiono naczelnikowi wydziału architektoniczno-budowlanego, kojarzonemu z lewicą Andrzejowi A. Według prokuratury urzędnik działał na szkodę niemieckiej firmy. Tymczasem śledztwo trwało; prokuratorzy przyjrzeli się dyrektorom aeroklubu, Markowi K. i Ireneuszowi B. Obu postawiono zarzut oszustwa. Według prokuratury stworzyli oni u inwestorów wrażenie, że są wszechwładni na terenie Słupska i są w stanie wstrzymać wszystkie procesy administracyjne. Dodajmy, że niemiecka firma po próbie wymuszenia łapówki zrezygnowała z inwestycji.